Słabe wykształcenie, bezrobocie, samotne rodzicielstwo - to czynniki ryzyka, że dziecko może być przez rodzica krzywdzone lub źle traktowane - uważa prof. Marinus van IJzendoorn. Jak jednak dodał, nawet zła rodzina jest dla dziecka lepsza, niż opieka instytucjonalna.

Prof. psychologii Marinus van IJzendoorn z Holandii był jednym z prelegentów podczas odbywającej się w piątek w Warszawie IX konferencji "Ostrożnie dziecko!". Jej organizatorem była Fundacja Dzieci Niczyje, władze Warszawy oraz Zakład Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Marinus van IJzendoorn uważa, że z perspektywy zdrowia psychicznego krzywdzenie dzieci można uznać za epidemię o dalekosiężnych konsekwencjach dla rozwoju dziecka - nie tylko emocjonalnego i psychicznego, ale też fizycznego i społecznego. Choć wskazywał na czynniki ryzyka w rodzicach, które mogą sprzyjać złemu traktowaniu dzieci, zastrzegał, że kierowanie programów przeciwprzemocowych tylko do tej grupy mogłoby spowodować "przegapienie" krzywdzonych dzieci np. dobrze wykształconych czy usytuowanych rodziców.

Jego zdaniem, kampanie dotyczące ochrony dzieci powinny trafiać do całego społeczeństwa. Podkreślał też konieczność monitoringu działań interwencyjnych podejmowanych wobec dzieci i ich bliskich - na poziomie strategii rządu danego kraju.

W swoim wystąpieniu profesor wskazywał, że jednym z najsilniejszych potrzeb małych dzieci jest bezpieczeństwo i więź przywiązania. Żadna instytucja nie jest w stanie tego dzieciom dać - przekonywał. "Według szacunków UNICEF na świecie jest ok. 8 mln dzieci umieszczonych w instytucjach opiekuńczych. Powinniśmy tego zakazać" - ocenił.

Jak dodał, dzieci te mają niższe IQ od maluchów, które wychowują się w rodzinie, gorzej rozwijają się też fizycznie. Według eksperta, umieszczenia dziecka w rodzinie powoduje, że szybko nadrabia zaległości.

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak podkreślił, że według szacunków jego biura w 2016 r. - w stosunku do analogicznych okresów lat poprzednich - jest więcej informacji o krzywdzeniu dzieci. "I nie są to zgłoszenia profilaktyczne, tylko stwierdzenie sytuacji, w których jest już za późno (na zapobiegnięcie nieszczęściu dziecka)" - powiedział. Jak dodał, byłoby znacznie lepiej, gdyby społeczeństwo reagowało na każdy sygnał przemocy wobec dzieci, "by przysłowiowy Kowalski miał uszy i oczy szeroko otwarte".

Podczas konferencji sporo miejsca poświęcono dzieciom, których bliscy są w więzieniach. Jak mówiła Kjersti Holden z norweskiej Organizacji dla Rodzin i Przyjaciół Więźniów, dzieci są w tej sytuacji także karane, mimo że nic złego nie zrobiły. Czują się często winne temu, że rodzica nie ma blisko nich, nie mają informacji, co stało się z mamą czy tatą i "nadrabiają" to wyobraźnią - dodała. Holden przekonywała, że czasem powiedzenie choćby najgorszej prawdy, jest dla dziecka lepsze, niż pozwalanie mu na takie domysły i obwinianie się.

Według Holden oprócz poczucia porzucenia, dzieci osób osadzonych mają kłopoty z własną tożsamością, są często odrzucane i oceniane w swoim środowisku, nie potrafią nawiązywać bliskich i trwałych relacji. "Uwięzienie rodzica może przyczyniać się do urazów psychicznych i niedostosowania społecznego u dzieci. Pojawiają się zmiany w zachowaniu i problemy psychosomatyczne - bóle głowy czy brzucha, kłopoty ze snem i z koncentracją" - powiedziała.

Holden zaznaczyła, że najważniejszą rzeczą w pracy z takimi dziećmi jest wyjaśnienie im, że uwięzienie rodzica nie jest ich winą, przećwiczenie co mówić w sytuacji, gdy koledzy pytają o nieobecnego rodzica, jak się zachowywać wobec tego tematu. Podkreślała konieczność wsparcia drugiego, osamotnionego rodzica - zarówno psychicznego, jak i w uzyskiwaniu informacji o świadczeniach socjalnych; za ważne uznała zapewnienie rodzinie poczucia bezpieczeństwa.

Holden poinformowała, że od 2014 r. w Norwegii, obowiązkowo, w każdym więzieniu pracuje funkcjonariusz ds. dzieci - jest on "skrzynką kontaktową" w relacjach dziecko - osadzony rodzic, organizuje widzenia czy rozmowy telefoniczne. Dzieci są w więzieniem oswajane na różne sposoby, np. mają możliwość zobaczenia, jak wygląda więzienne kuchnia czy biblioteka; w niektórych więzieniach są tzw. domy odwiedzin, gdzie rodzic może sam się dzieckiem zająć, wykąpać, wspólnie z nim coś ugotować, jest możliwość noclegu.

Ze statystyk policji wynika, że w 2014 r. w Polsce było 21 tys. małoletnich, wobec których istniało podejrzenia zagrożenia przemocą w rodzinie; w 2013 r. było ich 19,2 tys. Według statystyk sądowych w 2014 r. było 5 tys. dzieci pokrzywdzonych przestępstwem zdefiniowanym jako przemoc w rodzinie. (PAP)