Czy prezydent pozostanie przy władzy na stanowisku premiera po upływie obecnej kadencji?
Ormianie w niedzielę zagłosują nad zmianami w konstytucji, które mają przekształcić ustrój z prezydenckiego w parlamentarno-gabinetowy. W ten sposób prezydent Serż Sarkysjan chce zagwarantować sobie utrzymanie władzy, gdy w 2018 r. skończy mu się ostatnia kadencja i przesiądzie się w fotel szefa rządzącej Republikańskiej Partii Armenii (HHK). Sarkysjan w ten sposób usiłuje powtórzyć manewr Micheila Saakaszwilego. Były prezydent Gruzji w analogiczny sposób zmienił ustrój państwa, jednak w 2012 r. jego partia przegrała kluczowe wybory parlamentarne i straciła władzę.
Projekt nowej konstytucji Armenii zwiększa uprawnienia premiera, dając mu nawet stanowisko głównodowodzącego sił zbrojnych. Co więcej, proponuje niespotykaną na świecie ordynację, zgodnie z którą jeśli zwycięskiej partii nie uda się stworzyć rządu, odbywa się druga tura wyborów, w której startują wyłącznie dodatkowi kandydaci dwóch najpopularniejszych ugrupowań. W ten sposób ustawodawca chciał zapewnić stabilność rządów. Władze dowodzą, że to krok w stronę demokratyzacji kraju, ułatwiający pokojową wymianę władzy w razie jej porażki wyborczej.
Opozycja sugeruje jednak, że w istocie chodzi o wzmocnienie osobistej władzy Sarkysjana. – To ogromny błąd, którego skutki będą nadzwyczaj groźne dla przyszłości Armenii – oświadczył były prezydent Robert Koczarian. Opozycja już teraz regularnie organizuje protesty, wyczuwając malejące poparcie dla obecnych władz. Latem przez dwa miesiące tysiące mieszkańców Erywania protestowały przeciw podwyżce cen energii z 42 do 59 dramów (z 35 gr do 49 gr) za 1 kWh. Protesty po kilku dniach przekształciły się w ogólny sprzeciw przeciwko korupcji i niesprawiedliwości, przez co w nawiązaniu do Ukrainy zostały określone mianem Elektromajdanu.
Z podwyżk ostatecznie się wycofano, resztki miasteczka namiotowego usunęła siłą policja, jednak władza nie może być pewna własnej pozycji. Trudno przewidzieć, jakim wynikiem zakończy się referendum, ponieważ według sondażu Sociometru 2/3 ankietowanych, którzy zamierzają wziąć udział w plebiscycie, jeszcze nie wie, jak zagłosuje. – W obecnej sytuacji geopolitycznej to referendum jest niczym uczta w czasie dżumy – mówił były prezydent i jeden z liderów opozycji Lewon Ter-Petrosjan, ostrzegając, że fałszerstwa mogą doprowadzić do rewolucji.
Armenia w 2013 r. zerwała rozmowy o stowarzyszeniu z UE, wybierając zamiast tego integrację z Rosją. Erywań obawia się wzrostu napięcia w regionie, podejrzewając Azerbejdżan i sprzymierzoną z nim Turcję o zamysł wykorzystania skupienia uwagi świata na wojnie w Syrii do odbicia zajętego przez Ormian w latach 90. Górskiego Karabachu, według prawa międzynarodowego będącego terytorium azerbskim. Większość Ormian uważa Rosję za jedyny ratunek przez pantureckim zagrożeniem, choć nie brak i takich, którzy woleliby integrację z UE.