Posłowie zmienili w piątek Regulamin Sejmu dostosowując komisje do ministerstw nowego rządu. Przy okazji przegłosowali też propozycję PiS, by w sejmowej komisji służb specjalnych zasiadało maksymalnie siedmiu posłów, o dwóch mniej niż w poprzedniej kadencji, a także by znieść zasadę rotacyjnego przewodniczenia speckomisji. Wywołało to sprzeciw opozycji.

- PiS jedną z pierwszych rzeczy, jaką zajęło się w parlamencie, to sprawa komisji ds. służb specjalnych, a konkretnie rozmontowanie demokratycznej kontroli nad służbami - powiedział na konferencji w Sejmie Tomasz Lenz (PO).

Jak zaznaczył, chodzi o to, że PiS zdecydowało się na zmniejszenie liczby parlamentarzystów zasiadających w tej komisji z dziewięciu do siedmiu, co spowodowało, że nie wszystkie kluby mają swoją reprezentację w speckomisji; nie ma tam posłów PSL. Według niego "najważniejsze i najgroźniejsze" jest jednak zlikwidowanie przez PiS zasady rotacyjnego przewodnictwa w tej komisji.

- Ta sytuacja nie miała miejsca od 20 lat. W demokratycznej Polsce zawsze było tak, że każdy klub parlamentarny miał przez pewien czas przewodniczącego komisji ds. służb specjalnych - podkreślił Lenz. Zaznaczył, że szef sejmowej speckomisji zasiada w Kolegium ds. służb Specjalnych i w związku z tym posłowie mają dostęp do tajnych informacji o tym, czym się służby zajmują, jakie prowadzą akcje.

- Wracamy do czasów, kiedy PiS chce bez kontroli parlamentu sprawować nadzór nad służbami. To bardzo niebezpieczna sytuacja, to zamach na demokrację - mówił.

Jak dodał, PiS nie stosuje się do zasad zawartych w swej nazwie, czyli do prawa i do sprawiedliwości. "PiS mając większość absolutną, nie liczy się z demokracją; to niebezpieczne" - podkreślił.

Krzysztof Brejza przywołał słowa premier Beaty Szydło, które, jak mówił, padły w 2009 r. na posiedzeniu komisji regulaminowej. "Pani premier, kiedy PO wprowadzała do Regulaminu Sejmu zasadę rotacyjnego przewodnictwa w komisji ds. służb specjalnych, powiedziała, że jest to zasada dobra, która służy przejrzystości i temu, by komisja ds. służb specjalnych faktycznie pełniła swoją funkcję" - mówił Brejza.

Jak dodał, komisja ds. służb specjalnych jest jedyną komisją, która swe prace rozpoczyna od spotkania z marszałkiem Sejmu, który osobiście ukonstytuuje jej prezydium.

- Marszałek Kuchciński stanie już jutro przed nie lada problemem. To, że PiS wykreśliło z Regulaminu Sejmu samą zasadę nie oznacza, że przekreśliło też zwyczaj parlamentarny, który obowiązywał do 2009 r. (kiedy PO wprowadziła tę zasadę do Regulaminu Sejmu). Pan marszałek będzie chciał zapewne ten zwyczaj złamać; jednak łamiąc go wybija zęby, łamie demokratyczną kontrolę nad służbami specjalnymi - zaznaczył Brejza.

"Chcemy jednak pomóc PiS i przypominamy bardzo ważną opinię prawną, którą w 2009 r. sporządziła wybitna prawnik, nauczyciel akademicki, specjalista z zakresu prawa publicznego, osoba wielkiego formatu, pani poseł profesor Krystyna Pawłowicz" - powiedział Brejza. Jak mówił, w swej opinii dla Biura Analiz Sejmowych Pawłowicz określiła zasadę rotacyjnego przewodnictw w speckomisji jako bardzo ważną dla pluralizmu politycznego.

- Pani poseł powiedziała również, że ingerencja w prawa opozycji byłaby konstytucyjnie niedopuszczalna. Pani profesor twierdzi, że wykluczenie opozycji z prezydium tej komisji byłoby łamaniem konstytucji - powiedział Brejza. I przywołał dalsze słowa Pawłowicz o tym, że "tego rodzaju prawo opozycji nie może być z dnia na dzień przekreślone w wyniku przewagi większości nad mniejszością". Jak podkreślił, opinia ta jest sporządzona dla BAS i nadal obowiązuje wszystkich posłów.