Grecki parlament ma dzisiaj przegłosować trudne dla kraju reformy gospodarcze. To warunek, by Grecja mogła otrzymać kolejną gigantyczną pożyczkę od międzynarodowych instytucji. Wynik głosowania nie jest jednak oczywisty. Dodatkowo, związkowcy zapowiadają na dzisiaj strajki. Niewykluczone są także protesty.

Rano w parlamencie w Atenach zaplanowana jest debata w komisjach, a po południu dyskusja na sesji plenarnej. Wieczorem dojdzie do głosowania reform, ale wynik nie jest pewny, bo część deputowanych Syrizy otwarcie sprzeciwia się oszczędnościom. Nie wiadomo też, co zrobi współkoalicjant, ugrupowanie Niezależni Grecy. Premiera poprze opozycja, co może oznaczać, że Aleksis Tsipras będzie miał w parlamencie minimalną większość.

- Nie wiem, jak wielu deputowanych zamierza zagłosować przeciwko, ale wszyscy muszą brać odpowiedzialność za swoje czyny. A kraj musi być skutecznie rządzony, musi stanąć na nogi i wypełnić obietnice do których się zobowiązał - mówił po wieczornym spotkaniu Syrizy deputowany Giorgos Varemenos.

Jak relacjonuje z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, sami Grecy mają nadzieję, że uda się przeprowadzić reformy, by kraj stanął na nogi.

- Wierzę, że jesteśmy mocni. Te kolejki do bankomatów pokazały, że ludzie mają zarówno godność jak i cierpliwość. Chcę wierzyć, że wyjdziemy z tego kryzysu cało, nawet jeśli mamy za niego płacić jeszcze przez wiele lat - mówi mieszkaniec Aten Nikos.

Wśród reform, którymi ma zająć się parlament są reforma emerytalna, podwyżki podatku VAT i CIT oraz o ustawy związane z prywatyzacją.

Tymczasem związki zawodowe zapowiadają na dzisiaj strajki. Wieczorem na placu przed parlamentem planowana jest wielka demonstracja pracowników budżetówki. Rano spodziewane są zakłócenia w kursowaniu metra, a przez cały dzień nie będzie kurować kolej podmiejska. Niewykluczone są też demonstracje aptekarzy oraz restauratorów.