Wywołała polityczne trzęsienie ziemi. W jej wyniku mocno spadły notowania rządu Donalda Tuska. Rok temu, wybuchła tzw. afera podsłuchowa, po tym, jak tygodnik "Wprost" opublikował stenogramy nielegalnych nagrań.

Były to prywatne rozmowy polityków, spotykających się w modnych restauracjach stolicy. Wśród kilkudziesięciu podsłuchiwanych osób znaleźli się ministrowie, prezes NBP, biznesmeni i parlamentarzyści.

Taśmy "prawdy" nagrywane od lipca 2013 roku, zawierały wątki obyczajowe i korupcyjne, pokazały kulisy sprawowania władzy i postawiły rządzące elity w złym świetle. Opinia publiczna dowiedziała się z nich między innymi o tym, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie" - tak wyraził się minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz w rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką.

Gorących emocji dostarczyło wejście prokuratury, ABW i policji do redakcji tygodnika "Wprost" 18 czerwca, w celu zabrania nagrań siłą, co się jednak nie udało. Trzy dni później dziennikarze sami przekazali prokuraturze nośnik z nagraniami.

Premier Donald Tusk obiecał szybkie wyjaśnienie afery, nie wykluczając jako konsekwencji, nawet zwołania wcześniejszych wyborów. W lipcu jednak Sejm odrzucił wniosek opozycji o votum nieufności dla rządu, a premier nie odwołał swoich ministrów.

Prokuratura nadal prowadzi wielowątkowe śledztwo, zarzuty postawiła kilku osobom, między innymi biznesmenowi Markowi Falencie - współudziału w podsłuchach. Umorzyła natomiast, we wrześniu 2014 roku dochodzenie w sprawie założenia nielegalnych podsłuchów i przekroczenia uprawnień przez Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belkę.

Afera taśmowa ma obecnie kolejną odsłonę. W maju 2015 roku media opublikowały dalsze fragmenty rozmów polityków, a kilka dni temu, 8 czerwca. biznesmen Zbigniew Stonoga umieścił na Facebooku około 2,5 tysięcy zdjęć fotokopii akt z postępowania w sprawie afery podsłuchowej.

W rezultacie, 10 czerwca premier Ewa Kopacz ogłosiła, że do dymisji podali się ministrowie zamieszani w aferę: Bartosz Arłukowicz, Andrzej Biernat i Włodzimierz Karpiński oraz wiceministrowie: Tomasz Tomczykiewicz, Rafał Baniak i Stanisław Gawłowski, szef Kancelarii Premiera Jacek Cichocki i szef Zespołu Doradców Politycznych Prezesa Rady Ministrów Jacek Rostowski. Wszystkie dymisje zostały przyjęte. Rezygnację z funkcji marszałka Sejmu złożył też Radosław Sikorski.

Do nagrań dokonanych przez osoby z obsługi restauracji, a opublikowanych we "Wprost" w ubiegłym roku, dotarł dziennikarz śledczy Piotr Nisztor. Na jednym z nich znalazła się rozmowa Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką. Minister spraw wewnętrznych chciał, aby bank centralny pomógł w finansowaniu deficytu budżetowego i tym samym wsparł Platformę Obywatelską przed serią wyborów. Szef NBP-u w zamian domagał się dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego.

Bohaterem taśm był też minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który w rozmowie z byłym wicepremierem i ministrem finansów Jackiem Rostowskim, mówił, iż "polsko-amerykański sojusz jest nic nie warty", ponieważ daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Panowie poruszyli kwestię kandydowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego Danuty Huebner, którą Rostowski nazwał "starą komuszką", za co później publicznie przeprosił.

Tegoroczny "wyciek" z maja 2015 roku został opublikowany w tygodniku "Do Rzeczy" przez dziennikarza Cezarego Gmyza. Były to fragmenty rozmowy (5 czerwca 2014) między ówczesną minister rozwoju regionalnego Elżbietą Bieńkowską a szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawłem Wojtunikiem. Chodziło o rzekome zlecenie przez ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, podpalenia budki policyjnej przy ambasadzie Rosji podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2013-go. Ponadto szef CBA Wojtunik oferował nocleg w ośrodku konferencyjnym w Lucieniu po preferencyjnych cenach i niecenzuralnie wyraził się o przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL Janie Burym.

Z kolei kilka dni temu, fotokopie akt ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej opublikował na Facebooku biznesmen Zbigniew Stonoga. Są to zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanych, dowody w śledztwie, w tym fotografie sprzętu podsłuchowego, a także dane osobowe, adresy i numery PESEL - między innymi, szefa CBA Pawła Wojtunika. Dziennikarze ustalili, że zgodę na wykonywanie fotokopii akt miało kilkanaście osób, w tym podejrzani oraz poszkodowani, a także pracownicy prokuratury i ABW.

Stonoga publicznie zapowiedział, że będzie sukcesywnie udostępniał w sieci kolejne dokumenty.