Pod koniec lat 60. dawał o sobie znać na barykadach. Dzisiaj znajduje ujście w internecie. Zmieniają się sposoby jego wyrażania, ale nie jego przyczyny
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Bernardo Bertolucci uchwycił różne płaszczyzny i formy buntu w swoim obrazie „Marzyciele” z 2003 r. Oto troje młodych ludzi mieszka ze sobą w Paryżu targanym protestami w 1968 r. Łamią normy społeczne na dwóch płaszczyznach: biorąc udział w ulicznych rozruchach oraz tworząc miłosny trójkąt.
Dzisiaj o młodych mówi się, że nie chcą obalać systemu (chociaż wynik ostatnich wyborów pokazał, że może być inaczej; zamiast jednak palenia komitetów wolą pójść zagłosować). Nie znaczy to jednak, że przestali się buntować; ten sprzeciw przybrał jednak inne formy.
Jak pisze w książce „Bunt młodzieńczy. Uwarunkowania. Formy. Skutki” prof. Anna Oleszkowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, bunt młodzieńczy to zjawisko wieloaspektowe. „Z badań wynika, że inne czynniki mają wpływ na nasilenie buntu, tzn. na potrzebę i/lub chęć wyrażenia sprzeciwu, a inne są odpowiedzialne za gotowość do jego uzewnętrznienia, a jeszcze inne mogą w sposób szczególny warunkować wystąpienie określonych sposobów wyrażania buntu”. Nie ułatwia to zadania zdezorientowanym rodzicom, którzy często nie mogą pojąć, co właściwie wstąpiło w ich pociechę.
Doktor Urszula Sajewicz-Radtke, psycholog rozwojowy z sopockiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, tłumaczy, że bez względu na to, w jakiej epoce rozgrywa się młodzieżowy bunt, zawsze chodzi w nim o to samo: o swobodę, niezależność, wolność i potrzebę zmiany. – Dziecko zaczyna sprzeciwiać się rodzicom już w wieku dwóch lat. Proces ten jest kluczowy z punktu widzenia rozwoju, ponieważ pozwala w opozycji do rzeczywistości budować własną tożsamość. Dzieci, które tego nie przejdą, muszą potem nadrabiać te zaległości w gabinetach terapeutycznych – ocenia psycholog.
Buntując się, młodzi ludzie stają w opozycji do tego, co zastane. Jeśli więc jedną z tych rzeczy oprócz władzy rodzicielskiej jest opresyjny system polityczny albo sztywny gorset norm społecznych, buntują się także przeciw niemu. W tym sensie mówienie o rosnącej przepaści pokoleniowej między rodzicami i dziećmi, biorącej się chociażby z niezrozumienia młodzieżowego języka, niezwykłej łatwości przyswajania nowych technologii czy uczestniczenia w innych formach kultury – jest błędne. „Przepaść” ta pozostaje mniej więcej taka sama; kiedyś po prostu realizowała się na innych płaszczyznach, np. społecznej. Chociażby pod postacią emancypacji („nie mam zamiaru wychodzić za mąż”). Poza tym zawsze w historii, muzyce starych towarzyszyła muzyka młodych. Bez względu na to, czy jest to swing, czy hip-hop.
Bunt, chociaż przyjmuje czasem nieokiełznane formy, jest zjawiskiem pożądanym z rozwojowego punktu widzenia. – Rodzice właściwie powinni się cieszyć, że ich dziecko się buntuje, stanowi to bowiem dla nich sygnał, że robią dobrą, rodzicielska robotę, a ich dziecko rozwija się zgodnie z przewidywaniami. To raczej brak buntu stanowiłby niepokojący sygnał – twierdzi Sajewicz-Radtke. Dodaje, że dzieci budują własną tożsamość w opozycji do tego, co widzą dookoła. A widzą świat w sposób bardzo szczególny, który kompletnie się nie pokrywa z tym, co postrzegają ich rodzice. Kiedy ojciec nie widzi sprzeczności między zasadą „nie kłam” a braniem lewego zwolnienia, żeby odpocząć na rybach, tam młody człowiek widzi rażące niedopasowanie między tym, jak jest, a tym, jak być powinno. Nastolatki bowiem widzą świat czarno-biało; ich umysł nie jest po prostu w stanie przyjąć odcieni szarości. To chociażby z tego względu bunt jest rozwojową koniecznością.
Co ciekawe, na przeszkodzie do właściwego przeżycia tego ważnego etapu może stać swobodne, bezstresowe wychowanie. – Dzieci nigdy tego nie powiedzą na głos, ale tak naprawdę lubią zakazy i nakazy. Są im one niezbędne do normalnego funkcjonowania, porządkują im świat, a także zapewniają punkt odniesienia, przeciw któremu mogą wystąpić. Krzywda, jaką im wyrządza liberalne wychowanie, polega na tym, że pozbawia się je tego punktu – podkreśla psycholog. Nie chodzi więc o to, aby usuwać sprzed dzieci wszelkie bariery i pozostawiać im nieskrępowane pole do ekspresji, ale żeby robić to w pewnych jasno określonych ramach.
Jednocześnie bunt może przybierać bardzo skrajne formy. Bariera zostaje przekroczona w sytuacji, w której dziecko wyrządza krzywdę swojemu otoczeniu. Taką skrajną formą może być na przykład ucieczka z domu, przez którą rodzice odchodzą od zmysłów (możliwa jest jednak sytuacja, w której rodzic jest uczepiony na dziecku). Takie zachowania zdaniem psychologa to już jednak sygnał, że nie tylko dziecko ma problem.