W dotychczasowej kampanii przed brytyjskimi wyborami powszechnymi 7 maja kwestia imigracji zajmowała niewiele miejsca. Dziś uległo to zmianie w związku z publikacją danych o rekordowym przyroście imigracji netto: w ciągu roku na Wyspy przyjechało o 300 tysięcy osób więcej, niż z nich wyjechało.

Brytyjskie media widzą w tym przede wszystkim fiasko obietnic premiera Davida Camerona, że sprowadzi imigrację do poziomu kilkudziesięciu tysięcy rocznie. Rzecznik rządu przyznał, że to cios, ale argumentował, że rosnąca imigracja to zarazem dowód sukcesu gospodarczego Wielkiej Brytanii. Ministerstwo Gospodrki opublikowało wyniki badań w 80 brytyjskich firmach, które wskazują na potężny zastrzyk talentów, wiedzy, doświadczenia i szerszych horyzontów, jakie wnoszą imigranci. Ale europoseł Steven Woolfe z antyunijnej i antyimigracyjnej partii UKIP kontrował to mówiąc BBC:
"Imigranci przyjeżdżają do nisko płatnej pracy, na co wskazują liczne badania. Kilka dni temu University College w Londynie potwierdził, że wysoka imigracja obniża poziom zarobków. A na dłuższą metę to nie pomaga żadnemu krajowi."
Również komisja Izby Gmin wysłuchała ostatnio podobnych opinii kanclerza skarbu, szefa Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej oraz głównego ekonomisty banku Goldman Sachs i skierowała sprawę do zbadania przez Bank Anglii.