Rozmowy z Brukselą rozpoczął poprzedni lewicowy rząd premier Johanny Sigurdardottir w 2009 r. Działo się to w sytuacji dramatycznej zapaści finansowej kraju. Członkostwo we Wspólnocie miało pomóc wydostaniu się z tej pułapki. Zapowiadano rekordowo szybkie, półtoraroczne negocjacje. Otwarto wówczas 27 z 33 rozdziałów negocjacyjnych a 11 zamknięto porozumieniami. Nie ruszono jednak najważniejszych dla wyspiarzy problemów: rybołówstwa i rolnictwa. Islandia chciała w tych dziedzinach otrzymać prawie wolną rękę, nie godząc się między innymi na ograniczenie połowów wielorybów.
Obecny rząd zamroził negocjacje obiecując szybkie przeprowadzenie powszechnego referendum na temat przystąpienia wyspy do Unii. W ocenie obserwatorów znając antyunijne nastroje premier Gunnlaugsson jest przekonany, że dzięki referendum uzyska poparcie do ostatecznego odrzucenia koncepcji członkostwa Islandii w UE.