Obiecać nie grzech. Zwłaszcza politycy łatwo sypią obietnicami. Premier Kopacz nie gorsza: obiecała studentom, że załatwi im staże w urzędach administracji publicznej. Pewnie myślała, że jako szefowa rządu może sobie tupnąć nogą i nakazać, żeby zrobiło się tam miejsce dla setek (tysięcy?) głodnych wiedzy żaków. Ale nie ma. I nie będzie.
Wprawdzie Ewa Kopacz jest Bardzo Ważną Osobą, ale to nie znaczy, że potrafi czynić cuda. Ze stażami w Polsce w ogóle jest problem: więcej tam parzenia kawy i nudy niż nauki. Biznes już zauważył problem i coraz więcej firm przystępuje, za wielkimi koncernami – do programu staży i praktyk ze znakiem jakości prowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie Zarządzania Kadrami. Muszą wykazać, że mają pomysł i warunki, aby brać stażystów. Bo tylko wówczas taka zabawa ma sens, dla jednej i drugiej strony.
Młody zdobywa kwalifikacje i doświadczenie, firma wychowuje sobie warościowego pracownika (zamiast narzekać, że na tych studiach, panie, to dziś niczego mądrego nie uczą). Tymczasem czego może się nauczyć student w urzędzie? Tego, jak pozorować pracę przez osiem godzin? Albo jak ustawić przetarg? Może i cenna to wiedza, ale urzędnicy nie są zainteresowani, aby ktoś z zewnątrz patrzył im na ręce. Przecież nie będą organizować konkursów na stanowiska dla najlepszych, już raczej wezmą Mietka z rodziny albo Kaśkę od znajomych. Nie czarujmy się, tak to wszystko w Polsce działa. Więc Szanowna Pani Premier, proszę, jeśli już pani obiecuje, to z głową. Żeby obietnica miała choć cień prawdopodobieństwa.