Brytyjski rząd wezwał rosyjskiego ambasadora do wyjaśnień w sprawie incydentu na Ukrainie, do którego miało dojść wczoraj w nocy. Chodzi o domniemany wjazd na teren Ukrainy kolumny wojskowych pojazdów z Rosji. Premierzy Wielkiej Brytanii i Ukrainy odbyli dziś na ten temat rozmowę telefoniczną.

Wcześniej szef ukraińskiego rządu, Petro Poroszenko i brytyjski premier David Cameron odbyli rozmowę telefoniczną. Poroszenko potwierdził wtedy, że część pojazdów została ostrzelana przez ukraińską artylerię.

O tym, że dwadzieścia trzy pojazdy wojskowe przekroczyły granicę, donosili też wczoraj wieczorem korespondenci "Daily Telegrapha" i "Guardiana". Ale Rosjanie wszystkiemu zaprzeczają. Według nich był to patrol graniczny, który na Ukrainę nigdy nie wjechał.

- Konwój humanitarny jest oczywiście problemem sam w sobie. Ale jeśli rzeczywiście rosyjskie wojska lub sprzęt znajdują się na wschodzie Ukrainy, muszą zostać wycofane natychmiast. Bo konsekwencje mogą być bardzo poważne - mówił dziś szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond.

Jak w czytamy w oświadczeniu rzecznika premiera, Cameron i Poroszenko zgodzili się, że pomoc musi dotrzeć do potrzebujących, ale powinno się to odbyć pod egidą Czerwonego Krzyża. "Rosja musi z nim w pełni współpracować i nie może używać konwoju z pomocą jako pretekstu do kolejnej prowokacji" - głosi oświadczenie.