W ciągu ostatnich miesięcy imigracja zdominowała debatę publiczną w kilku europejskich krajach. Politycy poczuli się zobligowani do działań wymierzonych w pracowników z zagranicy.
Tu debatę imigracyjną wzbudziła perspektywa otwarcia od tego roku rynku pracy dla Bułgarów i Rumunów. Nastroje na scenie politycznej zmieniły się tak bardzo, że konserwatyści oskarżali laburzystów o wpuszczenie zbyt dużej liczby obcokrajowców, a laburzyści... przyznali się do popełnienia błędu. Rząd Davida Camerona ustami sekretarz spraw wewnętrznych Theresy May zapowiada negocjacje wokół unijnej zasady swobodnego przepływu osób. I wprowadza drobne bariery w dostępie do zasiłków. Od początku roku imigranci nie mogą się ubiegać o zasiłek dla bezrobotnych wcześniej niż po trzech miesiącach od przyjazdu na Wyspy. Od kwietnia zaś nie będą się mogli ubiegać o dodatek mieszkaniowy, jeśli państwo już pomaga im na bezrobociu. Z buńczucznych zapowiedzi ograniczenia transferów zasiłków na dzieci nieprzebywające na Wyspach na razie nic nie wyszło.
Także tutaj katalizatorem była obawa przed falą gastarbeiterów z Bułgarii i Rumunii. Słowo „fala” potraktowano zresztą bardzo dosłownie, bowiem wicepremier Lodewijk Asscher w liście otwartym porównał problem imigracji do stanu zagrożenia powodziowego. Na razie wprowadzono pilotażowy program wprowadzający w kilkunastu gminach nieobowiązkowe kontrakty dla cudzoziemców. Mają niby służyć lepszej integracji cudzoziemców. Podpisujący deklaruje, że rozumie wartości, na których opiera się holenderskie społeczeństwo, a w zamian może liczyć na kurs językowy czy szkolenie z zakresu prawa podatkowego.
Antyimigracyjne nastroje podbija głównie Szwajcarska Partia Ludowa. Jej przedstawiciele twierdzą, że mały górski kraj nie jest w stanie wytrzymać najazdu 80 tys. obcokrajowców rocznie. To obciąża infrastrukturę publiczną oraz niewielkie rynki pracy i nieruchomości. Kampania miała swój finał w postaci referendum, w którym 50,3 proc. głosujących opowiedziało się za ukróceniem migracji. Teraz rząd ma trzy lata na wprowadzenie odpowiednich przepisów. Nie wiadomo, jak je sformułuje, by nie naruszyć swobody przepływu osób, wpisanej w bilateralne umowy między Szwajcarią a UE.
Debata nad Renem jest stonowana. Jednak na początku stycznia przywódca współrządzącej CSU Horst Seehofer wezwał rząd do wprowadzenia ograniczeń dla imigrantów w dostępie do opieki społecznej. Kanclerz powołała w efekcie międzyresortową komisję, która ma zbadać wpływ migracji z Europy Południowej i Wschodniej na niemiecką gospodarkę. Także projekt wprowadzenia federalnej płacy minimalnej miał mniejszy związek z troską o dobro pracujących, a bardziej z pozbawieniem imigrantów przewagi konkurencyjnej wobec niemieckich pracowników.