Śledztwa nie będzie, opozycja oburzona. Chodzi o sprawę taśm dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej. Pod koniec października media ujawniły, że zwolennicy Jacka Protasiewicza, wybranego na szefa PO na Dolnym Śląsku, mieli namawiać stronników przegranego Grzegorza Schetyny do poparcia tego pierwszego, w zamian za posady w spółkach powiązanych z KGHM.

Prokuratura w Legnicy uznała, że sprawa nie dotyczy funkcjonariuszy publicznych, a KGHM, gdzie działaczom Platformy proponowano pracę, nie jest instytucją publiczną.
Rzecznik PiS-u Andrzej Duda łączy tę decyzję z zapowiedzią premiera, że nie przyjmie sprawozdania z ubiegłorocznej działalności Prokuratora Generalnego. Polityk jest przekonany, że przetrzymywanie od marca tego dokumentu dało swoisty nacisk na śledczych.


Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro mówi o skandalicznej decyzji prokuratury i zamiataniu afery korupcyjnej w PO pod dywan. To pokazuje - uważa polityk - że mamy do czynienia z fikcją, a nie niezależną prokuraturą.

Podobnego zdania są politycy SLD. Sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski mówi, że prokuratura wysłała jasny sygnał do społeczeństwa - wystarczy zapisać się do Platformy Obywatelskiej, by dostać pracę w zamian za głosowanie.

Do sugestii opozycji nie chce się odnosić poseł PO Andrzej Halicki. A postawę dolnośląskich działaczy partii komentuje krótko: bez względu na to, czy postępowanie będzie, czy nie wszyscy się w Platformie wstydzimy. Jego zdaniem, do takiej sytuacji nie powinno było dojść.

Wszyscy, negatywni bohaterowie nagrań po dolnośląskim zjeździe PO zostali jednomyślnie zawieszeni na trzy miesiące w prawach członka partii. Ich sprawą ma się zająć sąd koleżeński.