Koniec z wewnętrznym szantażem. Wiceszefowa klubu PO apeluje o odbudowanie relacji wewnątrz partii po kontrowersjach dotyczących wyborów dolnośląskich struktur ugrupowania.

Wczoraj mimo niejasności dotyczących głosowania zarząd krajowy zatwierdził wyniki niedzielnych wyborów na Dolnym Śląsku. Oznacza to, że szefem tego regionu zostanie Jacek Protasiewicz, który w niedzielę pokonał Grzegorza Schetynę. Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła w radiowej Jedynce, że PO ma poważny problem - dlatego wczorajszy zarząd zawiesił zarówno nagrywających działaczy na Dolnym Śląsku, jak i bohaterów nagrań. Posłanka mówiła, że nagrywać się nie powinno, ale i też deklaracje zarejestrowane na nagraniu nie powinny były paść. Posłanka ma nadzieję, że nie będzie kolejnych nagrań. Inaczej można by mówić o wewnętrznym szantażu - dodała.

Zdaniem Kidawy-Błońskiej, Platforma powinna odbudować wewnętrzne relacje i zachować się odpowiedzialnie. Jej zdaniem, nieodpowiedzialne byłoby na przykład dążenie do wcześniejszych wyborów i rozwiązania parlamentu, w sytuacji gdy kraj potrzebuje ciągłości legislacyjnej. Według Kidawy-Błońskiej, odpowiedzialności zabrakło między innymi Grzegorzowi Schetynie, który - w jej opinii - nie pogodził się z wyborczą porażką. Według posłanki, Platforma stawiała sobie poprzeczkę wyżej niż inne partie i powinna wywiązać się z obietnicy wysokich standardów.

Wczoraj PO zawiesiła swoich działaczy i posłów: Edwarda Klimkę, Norberta Wojnarowskiego, Pawła Frosta, Michała Jarosa i Tomasza Borkowskiego. Klimka miał nagrać rozmowę z posłem Wojnarowskim, który obiecywał mu stanowisko w KGHM w zamian za poparcie Jacka Protasiewicza w regionalnych wyborach w PO na Dolnym Śląsku. Poseł Jaros i Borkowski mieli natomiast sugerować, że Frost trafi do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Przeciwko zawieszonym skierowano wnioski do Krajowego Sądu Koleżeńskiego Platformy.