Cisza wyborcza obowiązywała także przed dzisiejszym referendum w Warszawie ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Internauci znaleźli jednak sposób na to, by ją obejść. Posługiwali się #grzybobranie m.in. po to by podawać przybliżoną frekwencję, czyli ile grzybów udało się zebrać.

Choć policja nie odnotowała w dzień referendum żadnych naruszeń ciszy wyborczej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że naruszyli ją twitterowicze. Przez cały dzień mieliśmy do czynienia z przekazywaniem danych o frekwencji, choć nie wprost, a za zasłoną... grzybobrania.

Internauci wymieniali się na mikroblogu informacjami o liczbie zebranych okazów. Podrzucali dane z 'okręgowych komisji grzybiarskich' i zastanawiali się "czy będzie z tego zupa, czy też nie".

Do "liczących grzyby" dołączył nawet... minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ rozpowszechnił cudzy twitt o "liczbie okazów": "Z dwóch niezależnych źródeł wynika, iż o 18.00 w koszyku było ok. 20 okazów. Ale grzybobranie trwa jeszcze niecałe 3 godziny" - taki wpis pojawił się na koncie Sikorskiego po 19.00. Uwagę ministrowi - też na Twitterze - zwrócił jeden z dziennikarzy: "Minister 'retwittuje' przecieki? Nieładnie. Prawo jest prawo czy nam po drodze czy nie" - napisał Jan Mikruta z Polsatu. "Zdaje się, że prawo wspomina o agitacji i sondażach" - bronił się Sikorski. Ale dziennikarz nie odpuścił i całą dyskusje skomentował krótko: "W przypadku gdy frekwencja jest decydująca? Trochę to jednak wygląda jak podawanie wyniku czyli takie naginanie....".

10 grzybów zebranych. Przyzwoita ilośc jak na ten czas. #grzybobranie

— Bartek Machnik (@machnikbartek) October 13, 2013

W związku z nieurodzajem grzybów wszyscy udający się na niedzielne grzybobranie otrzymają ekwiwalent 5zł w pieczarkach. #AszDziennik

— Krzysztof Wolski (@klwolski) October 12, 2013

Po północy zmieniamy hasztag #referendum na #grzybobranie

— Antoni Bohdanowicz (@AntBohdanowicz) October 11, 2013