Czy mam inny żołądek niż Anglik? Czy moja wątroba jest genetycznie dotknięta narodową wadą, której nie ma Francuz, Niemiec czy Włoch? To dlaczego oni mogą pić więcej, zanim wsiądą do samochodu niż ja?

Tak, znam argumenty, które zawsze padają przy okazji policyjnych akcji – w długie weekendy czy święta. Że złapano rzeszę nietrzeźwych kierowców, że rekord wypadków, że znów zginęli ludzie. Tyle że szafuje się tragediami, uzasadniając zaciskanie pętli wokół szyi wszystkich kierowców. Najnowsze statystyki pokazują, że pijani za kółkiem to nie najwięksi winowajcy, a duża część z tych, którym wódka rozum odebrała, to rowerzyści. Od razu słyszę kontratak, że prócz alkoholu to prędkość nas zabija. Znowu winni kierowcy. To ja też znowu tak sobie niepoprawnie pokpiwam – prędkość by nie zabijała, gdyby auto stało. Ale wymyślili je po to, by się szybko przemieszczać.

Szybko! Policja na to, że za szybko, że najwięcej wypadków to w dzień, na prostej drodze. Lecz na jakiej, już nie mówią. Czy na takiej z raportu NIK z 2011 r., w którym kontrolerzy opisali katastrofalny stan polskich dróg? I dodali, że gdyby zastosować unijne normy, trzeba by zamknąć połowę. A może ta prosta droga to jednopasmówka z koleinami, pozasłanianymi dojazdami, bez kładek dla pieszych, z lasem wzajemnie wykluczających się znaków? Tym, którzy mają problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu, wyjaśniam: nie jestem za horrorem na ulicach. Ja chcę tylko móc napić się wina do obiadu czy piwa na grillu i móc wrócić autem do domu. Szybko i bezpiecznie, po doskonale wyprofilowanej drodze, bez świateł, przejść, skrzyżowań i bzdurnych ograniczeń prędkości. Ale do tego potrzeba inwestycji, a nie propagandy.