Dwa lata bezwzględnego więzienia dla znanego dziennikarza motoryzacyjnego Macieja Z.Sąd Okręgowy w Warszawie zmniejszył wyrok Sądu Rejonowego o rok. Oddalił jednak wnioski obrony o tzw. nadzwyczajne złagodzenie kary, jak i o zawieszenie jej wykonania.

"Zdaniem sądu w tej sprawie okoliczności obciążających jest więcej niż łagodzących" - tłumaczył uzasadniając wyrok sędzia Mariusz Jackowski. Obrona Macieja Z. nie wyklucza kasacji do Sądu Najwyższego ale nie wstrzymuje to wykonania kary. Wyrok jest prawomocny.

Ferrari prowadzone przez dziennikarza rozbiło się o filar wiaduktu na Mokotowie, 5 lat temu. Samochód jadący z prędkością 150 km/h - na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h - rozpadł się i stanął w płomieniach. Zginął wtedy jadący z Maciejem Z. dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega.

W styczniu tego roku Sąd Rejonowy w Warszawie skazał Macieja Z. na 3 lata więzienia i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Od decyzji sądu odwołała się jednak obrona oskarżonego. Dziś sąd uznał, że stopień zawinienia oskarżonego był znaczny, bo Maciej Z., doskonale znał zasady ruchu drogowego a także technikę prowadzenia aut. Mimo wszystko rażąco naruszył podstawowe przepisy - mówił sędzia Mariusz Jackowski."Ta bezpieczna prędkość została naruszona w stopniu istotnym. Oskarżony przekroczył ją prawie trzykrotnie" - wskazywał sędzia Jackowski.

Sędzia oświadczył , że wymierzona kara dwóch lat więzienia nie ma zastraszającej funkcji chodzi jednak o kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa. Ojciec Macieja Z., który jest jego kuratorem bo Maciej Z. jest ubezwłasnowolniony sprawy nie komentował.