Obrońca Julii Tymoszenko Serhij Własenko zwrócił się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Chce on, aby sędziowie ocenili, czy sąd miał prawo pozbawiać go mandatu deputowanego.

Decyzję podjął w zeszłym tygodniu Wyższy Sąd Administracyjny, ponieważ uznał, że Serhij Własenko nie zrezygnował z praktyki adwokackiej po tym, jak otrzymał mandat deputowanego Rady Najwyższej. Sam prawnik twierdzi, że nie łamał prawa, ponieważ w sprawach Julii Tymoszenko występował i występuje jako obrońca, a nie adwokat.

Teraz Serhij Własenko przyznał, że mandat deputowanego był mu potrzebny przede wszystkim po to, aby mieć immunitet, który był gwarancją, że nie zostanie zatrzymany pod byle pretekstem. Teraz, już bez parlamentarnej legitymacji, nie ma jednak zamiaru rezygnować z bronienia byłej premier i - jak podkreśla - władze nie mają żadnych podstaw, aby odsunąć go od sprawy.

Dla Waszyngtonu, Brukseli, ukraińskiej opozycji, a także części ekspertów pozbawienie Serhija Własenki mandatu deputowanego jest kolejnym przykładem wybiórczego stosowania prawa. Mimo że dzień wcześniej mandat stracił w tym samym sądzie jeden z deputowanych rządzącej Partii Regionów, to - według opozycji, w ugrupowaniu władzy jest co najmniej 3 działających adwokatów i 11 przedsiębiorców, którzy otwarcie łamią prawo.