Oficjalnie Krzysztof Bondaryk odszedł ze stanowiska szefa ABW z powodu innej niż rządowa wizji reformy Agencji. Jednak mało kto wierzy w tą wersję - zauważa "Rzeczpospolita".

Adam Hofman z PiS twierdzi, że Bondaryk musiał odejść z powodu afery na miarę Amber Gold, w którą są zamieszani ważni politycy PO. Polity zastrzega, że na razie więcej zdradzić nie może.

Te przypuszczenia potwierdzają także funkcjonariusze ABW. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" może chodzić o dwie sprawy, którymi interesowała się Agencja i w których pojawiają się nazwiska ludzi władzy - zwłaszcza osób związanych z PSL. Jedna z nich to nieprawidłowości przy przetargu na budowę Informatycznego Systemu Obsługi Klientów i przy instalacji inteligentnych liczników prądu firmy Enea. Druga jeszcze grubsza sprawa", w którą zamieszane mają być osoby z Platformy, a której ABW "nie chciała ukręcić głowy".

Zemsta Tuska za Amber Gold

Z kolei według polityków (innych niż ci z PO, którzy oczywiście wierzą w oficjalnie podawana wersję) dymisja Bondaryka jest zemstą premiera Tuska za aferę Amber Gold. "To nie kwestie związane z reformą służb specjalnych, ale sprawa Amber Gold przeważyła. Na pewno wpływ miało to, że ABW nie uprzedziła premiera w porę o udziale jego syna w tej aferze" - tłumaczy "Rzeczpospolitej" Tomasz Kaczmarek z PiS.

Opozycyjni politycy zwracają też uwagę, że choć Bondaryk był uważany za pupila Tuska, z czasem stracił jego zaufanie, co przejawiało się między innymi w zmniejszaniu budżetu na działania ABW, a zwiększaniu np. na BOR.