Rosyjski przywódca Władimir Putin rozmawia z naszym tak zwanym prezydentem, ale czeka na rozwój wydarzeń; rozumie, że Białorusini dłużej nie będą akceptować Łukaszenki, więc nie sądzę, by wysłał wojska na Białoruś - mówi "Newsweekowi" liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska.

Cichanouska pytana, jak utrzymać ludzi na ulicach i podtrzymać nadzieję na wygraną w "walce bez walki o wolność" odpowiada: "Ani ja osobiście, ani członkowie mojego zespołu nie robimy nic. To ludzie sami decydują. Jak chcą, to wychodzą, jak nie – zostają w domach. Ale większość chce zmian, więc wychodzi na ulice i protestuje".

Podkreśla, że podstawowym powodem protestów jest postawa władzy wobec Białorusinów. Jak zaznaczyła "propaganda władzy próbuje wmówić, że Rada Koordynacyjna do spraw przekazania władzy na Białorusi powstała, by nielegalnie odsunąć Łukaszenkę" i stąd aresztowania jej członków. "Ale na miejsce jednej zamkniętej osoby pojawią się kolejne dwie i Rada będzie nadal funkcjonować. Szukamy zgodnych z prawem rozwiązań kryzysu politycznego i zaproponowaliśmy władzy konkretne wyjście. Właśnie po to stworzyliśmy tę Radę, by prowadzić dialog zarówno z ludźmi, jak i z władzą, i doprowadzić do nowych wyborów, bo one muszą się odbyć. Rada nie koordynuje żadnych demonstracji ani strajków – jest miejscem do dialogu" - mówi.

Według opozycjonistki Łukaszenka stracił wiarygodność w oczach ludzi i będzie potrzebował ogromnych pieniędzy, by tłumić protesty i płacić pracownikom przedsiębiorstw. "A przecież mamy ogromną dziurę budżetową. Nawet jeśli jego przyjaciel mu pomoże, to jak długo to potrwa? Tu naprawdę potrzeba góry pieniędzy. Pan Putin rozmawia z naszym tak zwanym prezydentem, ale czeka na rozwój wydarzeń. Z jednej strony potrzebuje Łukaszenki, bo on jest mu podległy, ale z drugiej strony pan Putin przecież jest mądrym politykiem i rozumie, że Białorusini dłużej nie będą akceptować Łukaszenki. Naród to ogromna siła i Putin musi się z nią liczyć. Pewnie teraz zastanawia się, co zrobić, ale nie sądzę, by otwarcie poparł Łukaszenkę albo wysłał wojska na Białoruś. Zawsze żyliśmy w przyjaźni z Rosjanami i nikt nie chce konfrontacji Putin to rozumie. Ale oczywiście nikt nie wie, co się wydarzy" - zaznacza Cichanouska.

Pytana o to, że Łukaszenka szuka wsparcia na Wschodzie a ona na Zachodzie oraz czy jej zdaniem Putin kiedykolwiek zaakceptuje Białoruś pod rządami prawa odparła: "My również chcielibyśmy wsparcia Rosji, ale nie prosimy o nie, bo Putin wspiera Łukaszenkę". "Proszenie o pomoc Europy wcale jednak nie oznacza, że stawiamy mur między Białorusią a Rosją, która jest naszym partnerem i przyjacielem. Nie chcemy zburzyć tych stosunków. Wiemy, że Rosja odgrywa ogromną rolę w międzynarodowym handlu i w naszej gospodarce, ale musi zrozumieć, że to, co dzieje się u nas, jest wyłącznie naszą sprawą. Nie wiem, czy pan Putin wesprze demokratyczną Białoruś, ale Białorusini chcą demokracji. Powinien więc to zaakceptować, jeśli myśli o budowaniu nowych stosunków między naszymi narodami. Jesteśmy istotnym partnerem dla Rosji i nasz nowy prezydent na pewno będzie podejmował decyzje, które będą dobre dla obu krajów. Nie widzę tu problemu" - mówi.

Dopytywana o to, co powiedziałaby Putinowi, gdyby miała taką okazję Cichanouska zaznaczyła, że przede wszystkim posłuchałaby tego, co on sam ma do powiedzenia. "Jestem pewna, że mielibyśmy o czym rozmawiać" - podkreśla. Dodaje, że dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby mogła usiąść z Łukaszenką przy okrągłym stole. "Ale jak możemy go zachęcić, by się dosiadł? Staramy się z nim skontaktować poprzez najbogatsze państwa zrzeszone w OECD, przez liderów europejskich, ale nie ma żadnej reakcji z jego strony. Wszystko chcemy robić w legalny sposób, ale najważniejsze jest to, by wreszcie zrozumiał, że się nie zatrzymamy, nie będziemy w stanie już dłużej żyć w tym samym kraju, w którym żyliśmy przez 26 lat jego rządów. Nasz opór może trwać długo, nikt nie wie, jak długo" - podkreśliła.

"My musimy zwyciężyć i zaraz po wygranej wypuścimy na wolność wszystkich więźniów. Łukaszenka, będąc u władzy, nigdy nie uwolni ludzi, którzy mu mogą zagrażać. Może uwolni niektórych w zamian za zniesienie jakichś sankcji. My nie będziemy wypuszczać pojedynczo, wszyscy więźniowie wyjdą na wolność" - oświadczyła Cichanouska.