Jeśli prawdą jest, że Sławomir Nowak do lipca był podsłuchiwany, inwigilowany przez służby, pomimo, iż zarzuty wobec niego dotyczą jego pracy na Ukrainie, to możemy mieć do czynienia z wyjątkowym skandalem - podkreślił w czwartek lider PO Borys Budka.

Nowak, były minister transportu oraz b. szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor został w środę decyzją warszawskiego sądu aresztowany na trzy miesiące. We wtorek były polityk usłyszał zarzut kierowania w okresie od października 2016 r. do września 2019 r. zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Nowak jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy. W efekcie tych przestępstw miał uzyskać 1,3 mln zł.

W środę w TVN24 poseł KP PSL-Kukiz'15 Marek Biernacki (b. polityk PO, b. minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych) powiedział, że nie dziwi się kolegom z PO, że "mocno przeżywają" sprawę Sławomira Nowaka, ponieważ był on członkiem sztabu wyborczego "Małgorzaty Kidawy-Błońskiej oraz pomagał też później Rafałowi Trzaskowskiemu". "Jeżeli aresztowanie nastąpiło teraz, czyli praktycznie dwa tygodnie po wyborach prezydenckich, to prawdopodobnie możemy domniemywać, że był cały czas na podsłuchu" - stwierdził.

W czwartek w Polsat News lider PO Borys Budka pytany o możliwość podsłuchiwania Sławomira Nowaka przez służby oraz czy Nowak dzwonił do niego w ciągu ostatnich kilku miesięcy, odparł, że ta sprawa jest "bardzo dziwna". Jak zauważył, Nowak przestał kilka dobrych lat temu być aktywny w polityce. "Wystąpił z PO, natomiast później, był osobą, która - jak wszyscy wiemy - pracowała na Ukrainie" - dodał. Budka przypomniał, że praca Nowaka zakończyła się tam jesienią ubiegłego roku.

"Jeśli prawdą jest, że pomimo tego, że zarzuty (wobec Nowaka) dotyczą pracy na Ukrainie, przez okres do de facto lipca, Sławomir Nowak był podsłuchiwany, był inwigilowany przez służby, to możemy mieć do czynienia z wyjątkowym skandalem. Mogło to służyć nie temu, by cokolwiek wyjaśnić w jego pracy na Ukrainie (...) tylko po to, by mieć nasłuch na sztab wyborczy konkurenta politycznego" - powiedział Budka.

Budka dopytywany, w jaki sposób Nowak był zaangażowany w sztab wyborczy kandydata KO na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, ile jego pomysłów było wdrażanych, odparł, że był on jedną z wielu osób, które doradzały i dzieliły się swoją wiedzą. "Formalnie nie był członkiem sztabu" - zaznaczył polityk.

Na pytanie, czy w tych połączeniach telefonicznych mogły być informacje "politycznie cenne" dla przeciwników Trzaskowskiego, Budka odpowiedział: "Oczywiście, to była wymiana informacji, to było omawianie pewnych strategii, to była kwestia nawet wymiany myśli".

"I teraz, jeżeli prawdą jest to, o czym mówią niektóre media, że celem polskich służb nie było wyjaśnianie czegoś, co już dawno było zamknięte na Ukrainie, a monitorowanie przeciwników politycznych, w tym np. samego kandydata na prezydenta, to mamy rzecz bulwersującą i skandaliczną" - podkreślił szef PO.

Budka został także zapytany, co musiałoby się zdarzyć, żeby opozycja uwierzyła w wyjaśnienie służb, że niczego takiego nie robili, czy szef MSWiA Mariusz Kamiński musiałby złożyć informację przed Sejmem w tej sprawie. "Przede wszystkim to jest rola komisji ds. służb specjalnych" - powiedział polityk. Przypomniał, że PiS złamał niepisaną parlamentarna zasadę o rotacyjnym kierownictwie w tej komisji. "Jak widać zrobił to po to, by politycy opozycji nie mogli dobrze badać służb" - zaznaczył.

"Jeżeli będzie potrzebna w przyszłości komisja śledcza, to oczywiście to będzie zbadane, bo pytanie jest, jak wielu polityków opozycji, pod różnymi innymi pretekstami, jest inwigilowanych przez służby" - powiedział. (PAP)

dka/ mok/ par/