Liczba przestępstw antysemickich osiągnęła w ubiegłym roku nowy rekord. Towarzyszy temu coraz silniejsze przekonanie naszych zachodnich sąsiadów, że wobec ich przeszłości należy już zastosować politykę grubej kreski.
Przestępstwa antysemickie osiągnęły w Niemczech w ubiegłym roku najwyższy poziom od 2001 r., kiedy zaczęto prowadzić takie statystyki. Dane przedstawione w ubiegłym tygodniu przez szefa MSW RFN Horsta Seehofera wskazują na 13-proc. wzrost w tej kategorii – do 2032 przypadków.
Ogólna liczba przestępstw motywowanych politycznie wzrosła w 2019 r. o 14,2 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Coraz częściej łamią prawo przedstawiciele skrajnej lewicy (wzrost o 23,7 proc., do 9849 przypadków), ale ekstremiści prawicowi nie pozostają w tyle (+ 9,4 proc., 22 342 przypadki).
Około 40 proc. wszystkich przestępstw motywowanych politycznie stanowią tzw. przestępstwa propagandowe, czyli np. prezentowanie w miejscach publicznych zabronionych symboli, jak swastyka, czy napisy na murach w rodzaju „Juden raus!”.
MSW przypisuje 93 proc. przestępstw antysemickich prawicowym sprawcom. Dane mogą być jednak mylące. Zgodnie z powszechną praktyką niemieckiej policji ‒ budzącą wątpliwości również u pełnomocnika rządu federalnego ds. antysemityzmu Felixa Kleina ‒ przestępstwa ksenofobiczne są w dokumentacji zazwyczaj automatycznie klasyfikowane jako „prawicowe”. Za jeden z dowodów, że biurokratyczna praktyka wypacza obraz rzeczywistości, może służyć sondaż opublikowany pod koniec 2018 r. przez Agencję Praw Podstawowych UE (FAR). Niemieccy Żydzi ankietowani w badaniu wskazali w 41 proc., że za ataki na nich są odpowiedzialni muzułmanie. Na drugim miejscu znaleźli się ekstremiści prawicowi (20 proc.), a na trzecim ‒ lewicowi (16 proc.).
‒ Różne ugrupowania ekstremistyczne odegrały rolę w tym, że antysemityzm stał się społecznie akceptowany. Przede wszystkim jednak partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) ponosi za to odpowiedzialność ‒ skomentowała najnowsze dane MSW Charlotte Knobloch, ocalona z Holokaustu, była szefowa Centralnej Rady Żydów w Niemczech (ZDJ). ‒ Wzrost przestępstw o podłożu antysemickim nikogo już niestety nie dziwi. Stało się to szczególnie wyraźne w ostatnich latach ‒ ubolewała.
Opinię tę potwierdzają badania przeprowadzone pod koniec 2019 r. na zlecenie Światowego Kongresu Żydów (WJC). Pokazują one, że przekonania antysemickie stają się coraz bardziej salonowe w Niemczech i są reprezentowane również przez osoby, które można zaliczyć do elity tamtejszego społeczeństwa, a nie tylko przez stereotypowych neonazistów w glanach i kurtkach flyers.
Według WJC 27 proc. Niemców (w tym 18 proc. elity) podziela przekonania, które są powszechnie uznawane za antysemickie: przypisują Żydom zbyt dużą władzę w gospodarce (28 proc.) i polityce światowej (26 proc.). 48 proc. Niemców zarzuca Żydom mieszkającym w RFN, że są oni bardziej lojalni wobec Izraela niż Niemiec. A 41 proc. Niemców jest zdania, że Żydzi za dużo mówią o Holokauście.
‒ Antysemityzm osiągnął w Niemczech punkt krytyczny ‒ bił na alarm prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald S. Lauder. ‒ Jeśli ponad jedna czwarta społeczeństwa utożsamia się z antysemityzmem, nadszedł czas, aby pozostałe trzy czwarte broniło demokracji i tolerancji. Na społeczeństwie niemieckim spoczywa szczególna odpowiedzialność, jeśli chodzi o powstrzymanie powrotu nietolerancji i nienawiści ‒ apelował.
To, czy również sami Niemcy poczuwają się do takiej odpowiedzialności, nie jest jednak oczywiste. Badanie przeprowadzone na zlecenie tygodnika „Die Zeit” przed 75. rocznicą zakończenia II wojny światowej pokazuje, że 53 proc. Niemców chce oddzielenia nazistowskiej przeszłości grubą kreską. 68 proc. respondentów twierdzi, że Niemcy rozliczyły się z okresem socjalizmu narodowego i mogą stać się wzorem dla innych państw. Paradoksalnie jednak inne odpowiedzi dowodzą, że to przekonanie jest nieuzasadnione, a nasi zachodni sąsiedzi mało wiedzą o swojej własnej przeszłości. Blisko 58 proc. badanych zgadza się ze stwierdzeniem, że Niemcy nie są bardziej odpowiedzialni za narodowy socjalizm, wojny, dyktatury i zbrodnie niż inne kraje. 30 proc. badanych jest przekonanych, że ich przodkowie walczyli z socjalizmem narodowym.
Inną stroną medalu są natomiast „ślady krwi” ‒ jak szef Niemieckiego MSW Horst Seehofer nazywa zamachy dokonywane w ostatnim czasie przez prawicowych ekstremistów nad Renem. W październiku 2019 r. uzbrojony neonazista próbował wedrzeć się do synagogi pełnej wiernych w mieście Halle. Zabił dwie przypadkowe osoby. W czerwcu ub.r. zamordowany został Walter Luebcke, regionalny polityk CDU, który popierał politykę migracyjną Angeli Merkel.
Szczególnie niepokojące są regularne przypadki wykrywania przez kontrwywiad wojskowy MAD neonazistów w Bundeswehrze, również w elitarnej jednostce specjalnej KSK.