Dla Macrona wyzwaniem będzie zorganizowanie drugiej tury. Przełożono ją o trzy miesiące.
W obliczu rosnącej liczby zarażonych koronawirusem przeprowadzenie niedzielnych wyborów lokalnych okazało się bardzo niepopularne. Pokazała to rekordowo niska frekwencja na poziomie 45,5 proc. To oznacza, że do urn z powodu groźby zarażenia SARS-CoV-2 poszło o prawie 20 proc. mniej Francuzów niż w poprzednich wyborach w 2014 r. Ci, którzy zdecydowali się na oddanie głosu, nie kryli niezadowolenia. – Jako właściciel restauracji uważam decyzję o organizacji wyborów za bardzo niefortunną. Kazano nam zamknąć nasze przedsiębiorstwa, ale w tym samym czasie przeprowadza się plebiscyt. To całkowicie sprzeczne. W mojej ocenie te decyzje są nieodpowiedzialne – mówił kanałowi France 24 przed lokalem wyborczym restaurator.
Decyzja o przełożeniu wyborów należy do prezydenta Emmanuela Macrona, który długo rozważał możliwość przeniesienia już tej pierwszej tury na inny termin. Według Reutersa powołującego się na dwa źródła druga część głosowania odbędzie się 21 czerwca zamiast w najbliższą niedzielę. Jak mówi DGP dyrektor biura Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) w Brukseli Łukasz Jurczyszyn, przełożenie wyborów zakładano przy scenariuszu włoskim. Sytuacja we Francji w ten weekend nie była jeszcze tak dramatyczna jak we Włoszech, chociaż tylko w niedzielę liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 127 – o jedną trzecią. Za zorganizowaniem wyborów opowiadały się także partie opozycyjne, które w możliwości odwołania przez Macrona wyborów widziały kolejny przejaw konsolidowania przez niego władzy. By uniknąć kolejnych zarzutów, postanowił wybory przeprowadzić. Po pierwszej turze za przełożeniem drugiej opowiedziało się Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen i Republikanie.
Również same wyniki stawiają urzędującego prezydenta i jego ugrupowanie Republiko Naprzód (LREM) w niekorzystnej sytuacji. Jak podkreśla Łukasz Jurczyszyn, to drugi oblany test Macrona po zeszłorocznych wyborach europejskich, w których LREM przegrała ze Zjednoczeniem Narodowym. Wybory samorządowe nie są łatwe dla nowych sił politycznych, bo jeśli chodzi o władzę lokalną francuskie nastroje polityczne pozostają bardzo stabilne. Ale tym razem odbicie kilku lokalnych przyczółków udało się Zielonym. Jej działacz Grégory Doucet, do niedawna polityk praktycznie nieznany, zwyciężył w Lyonie z wynikiem 29 proc. głosów, a kandydat LREM zajął tam dopiero czwartą pozycję. Kiepsko ugrupowaniu Macrona poszło również w Marsylii (siódme miejsce) oraz w Hawr, gdzie o urząd mera ubiegał się urzędujący premier Édouard Philippe. Chociaż spodziewano się – podobnie jak w 2014 r. –zwycięstwa Philippe’a w pierwszej turze, szef rządu z wynikiem 44 proc. będzie musiał jeszcze powalczyć o stanowisko w drugiej. W Paryżu, gdzie zwyciężyła obecna mer, socjalistka Anne Hidalgo zdobywając 29 proc. głosów, kandydatka Macrona Agnès Buzyn zajęła trzecie miejsce. – Patrząc na wyniki w dużych miastach można mówić o niewątpliwym sukcesie Zielonych. To potwierdza popularność zielonego ruchu w ogóle w Europie, ale mówi też bardzo dużo o francuskiej scenie politycznej. Kiedy Macron wygrał wybory prezydenckie i parlamentarne, mówiono o tym efekcie nowości i wyrazie niezadowolenia z mainstreamu politycznego. Teraz wydaje się, że tę tendencję w dużej mierze przechwytują Zieloni – mówi ekspert PISM. To oznacza, że Macronowi nie tylko nie udało się osadzić swojego ruchu w regionach, ale też pokazuje, że jego władza staje się coraz bardziej niepopularna.
Na notowania głowy państwa i jego obozu politycznego z pewnością wpływ będzie miało to, jak Francja poradzi sobie z rozprzestrzenianiem się SARS-CoV-2. Od niedzieli zamknięte są kawiarnie, restauracje, kina i kluby. Francuzi jak dotąd jednak nie traktują zagrożenia bardzo poważnie, co pokazywały pełne ludzi parki i skwery w weekend. – Mamy trzy tygodnie dodatkowych wakacji. Co mamy robić z tym dodatkowym czasem? – mówiła France 24 studentka spędzająca wraz ze znajomymi czas w parku. – Chcemy ten czas wykorzystać. Mamy zostać w domu? Nie sądzę – dodała. Trzytygodniową przerwę od zajęć ma łącznie we Francji 15 milionów studentów.
Frekwencja była niższa o 20 pkt proc. w porównaniu z rokiem 2014