Skala hejtu przerosła wyobrażenia, z dość parszywych pomysłów na politykę zrobił się państwowy system a nie wybryk tego czy innego polityka - ocenił Donald Tusk. Mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem upokarzania, kampanią oszczerstw i to jest ulokowane gdzieś na szczytach władzy - dodał.

Pytany w piątek w wywiadzie dla TVN24, czy za sprawę hejtu w resorcie sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powinien stracić stanowisko ministra Tusk powiedział, że nie będzie nikogo namawiał, żeby zdymisjonował tego, czy innego ministra.

"Ale mam jednoznaczny pogląd na to, co stało się w tym ministerstwie, ministerstwie, które zaskakująco z Ministerstwa Sprawiedliwości stało się ministerstwem nienawiści i pogardy" - powiedział Tusk.

Według niego, "między bajki należy włożyć to, że nikt nie wiedział, co się dzieje w tym ministerstwie i co wyprawiają tam wiceministrowie, czy inni urzędnicy w tym ministerstwie". "Wszystko wskazuje na to, że oni znaleźli się tam właśnie dlatego, że mają tego typu przedziwne kwalifikacje. Przecież nie znaleźli się w najbliższym otoczeniu ministra Ziobry ze względów na jakieś nadzwyczajne etyczne czy estetyczne walory" - mówił Tusk. "Niestety mam dość głębokie przekonanie, że stali się jakby rdzeniem tego ministerstwa właśnie dlatego, że są zdolni do takich rzeczy" - powiedział Tusk.

To - jak mówił - "jest rzecz niepokojąca i daleko wykraczająca poza kwestię kampanii, czy nawet poza kwestię personalną - Zbigniewa Ziobry". "Bo to pokazuje, że - i przecież nie jest to tylko syndrom Polski - że oszczerstwo, kłamstwo, takie zorganizowane już w bardzo nowoczesny - w sensie technologii - sposób, staje się narzędziem uprawnionym" - powiedział Tusk.

Stwierdził, że ktoś z komentujących sprawę w polskich mediach powiedział nawet, "że to wszystko jest do wybaczenia, że w sumie jedynym problemem jest to, że to się wydało". "Że tak naprawdę jest to dzisiaj sprawdzian skuteczności, że ktoś potrafi najcelniej skłamać, albo najdotkliwiej kogoś obrazić" - dodał b. premier.

"Ja się z tym nie mogę jakoś zgodzić. Być może jest to trend - nie tylko w Polsce - ale moim zdaniem trzeba zrobić wszystko, żeby ten trend zatrzymać, a nie żeby ulec tej fascynacji złem. Bo to jest tak naprawdę fascynacja złem, złem, które bywa skuteczne w polityce na krótką metę, ale może poczynić szkody na długie lata, także w takiej społecznej mentalności" - powiedział Tusk.

Dla Tuska "pewnym zaskoczeniem" jest sytuacja, w której "ktoś może ulec temu złudzeniu, że problemem jest jednorazowa akcja pana Piebiaka, czy jego kolegów i kolegów pana ministra Ziobry".

"Przecież z tym zorganizowanym - jak to się dzisiaj mówi - hejtem, czyli z tą mową nienawiści mamy do czynienia już od kilku lat" - stwierdził. "Jednym z pierwszych takich najbardziej klasycznych przypadków, były wyczyny Jacka Kurskiego. Zresztą sam byłem wielokrotnie ofiarą tej metody myślenia, tego sposobu działania" - zaznaczył.

"Można by powiedzieć - nic nowego, gdyby nie to, że skala przerosła wszystkie nasze wyobrażenia, że z tych takich dość parszywych pomysłów na politykę zrobił się państwowy system, a nie wybryk tego czy innego polityka" - powiedział Tusk.

"Jeśli dzisiaj należy naprawdę bić na alarm, to nie dlatego, że jakiś zwyrodnialec uznał za stosowne wymyślać taką kampanię pogardy wobec pani sędzi Gersdorf na przykład, ale że mamy do czynienia ze zorganizowanym systemem upokarzania, z kampanią oszczerstw i to wszystko jest ulokowane gdzieś na szczytach władzy, a nie gdzieś na obrzeżach. To jest naprawdę niepokojące" - powiedział Tusk.

Akcję dyskredytowania sędziów w ubiegłym tygodniu opisywał Onet. Według doniesień portalu mieli być w nią zaangażowani m.in. b. wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak i sędzia delegowany do resortu sprawiedliwości Jakub Iwaniec. Po tych doniesieniach Piebiak, na prośbę Ziobry, podał się do dymisji, a Iwaniec zastał odwołany z delegacji do MS. Ponadto Ziobro zwrócił się do Krajowej Rady Sądownictwa o przygotowanie kodeksu etyki regulującego zachowanie sędziów w mediach społecznościowych.