- Myślimy o ok. 70 priorytetowych zadaniach do zrealizowania, których wartość może przekroczyć 100 mld euro w ciągu 30 lat - mówi w wywiadzie dla DGP Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.
W ubiegłym roku Bank Gospodarstwa Krajowego dostał ponad 6 mld zł dokapitalizowania. Czemu to służy? Współczynnik wypłacalności grubo przekracza 30 proc.
Podniesienie kapitału własnego ma służyć zwiększaniu możliwości finansowania różnego rodzaju przedsięwzięć, żebyśmy mogli angażować się w coraz więcej aktywności: wspieranie przedsiębiorczości poprzez gwarancje kredytowe, eksportu, ekspansji naszych firm za granicą, ale też finansowanie dużych inwestycji infrastrukturalnych. Prócz współczynnika kapitałowego są jeszcze limity koncentracji. One czasami nie pozwalały nam się angażować w duże i ważne przedsięwzięcia.
ikona lupy />
Beata Daszyńska -Muzyczka, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego fot. Piotr Małecki/materiały prasowe / Dziennik Gazeta Prawna
Czy w ciągu ostatniego roku mieliście przypadki, że faktycznie skorzystaliście z tych wyższych limitów?
Przemysł ciężki, infrastruktura energetyczna, gwarancje de minimis to są te sektory, które wymagały dużego finansowania. Nasze zaangażowanie nie byłoby możliwe bez zwiększenia kapitału. Jesteśmy zaangażowani i w konsorcja, i w samodzielne finansowanie. Wszystkich naszych finansowań udzielamy na zasadach rynkowych, a naszą przewagą, jako misyjnego banku rozwoju, jest często długi okres finansowania.
Jaki jest wzrost portfela kredytowego banku?
Ja patrzę raczej na aktywa ogółem. One w ciągu dwóch lat wzrosły z niespełna 50 do ponad 100 mld zł. Dla nas ważniejszy jest jednak wzrost PKB, poprawa jakości życia Polaków i zrównoważony rozwój niż – jak w bankach komercyjnych – prosty przyrost portfela.
Czy ubiegłoroczne dokapitalizowanie może być ostatnim?
To tak, jak byśmy powiedzieli, że czas ma się zatrzymać. Myślę, że w przyszłym roku nie będzie takiej potrzeby. Później zobaczymy. Chcemy postawić na budowanie kapitałów przez wypracowanie zysków. Cały czas się rozwijamy, wzmacniamy naszą obecność na rynkach zagranicznych. Będziemy np. bardzo mocno zaangażowani w Fundusz Trójmorza. Podkreślę raz jeszcze: w myśleniu o wysokości naszych kapitałów główną rolę odgrywają limity koncentracji. Jako bank rozwoju angażujemy się w specyficzne projekty; takie, które są trudne dla banków komercyjnych również ze względu na to, że decyzje o polityce kredytowej często zapadają za granicą, a nie w Polsce. My musimy i chcemy wypełniać lukę finansowania: dostarczać „pierwszą” lub „ostatnią” złotówkę, żeby np. wydłużyć okres finansowania, i po to, żeby rozwijać przedsiębiorczość w Polsce.
W jakie jeszcze rejony, w których BGK nie ma, bank mógłby się zaangażować?
Jesteśmy obecni w bardzo wielu obszarach. To jest raczej pytanie, na ile jest to widoczne dla zewnętrznego odbiorcy.
On ma raczej wrażenie, że BGK jest takim bankiem do rozliczeń. Funkcję banku rozwoju angażującego się w istotne przedsięwzięcia bierze na siebie raczej Polski Fundusz Rozwoju (PFR).
PFR przede wszystkim nie jest bankiem, nie działa na rynku regulowanym, co oznacza, że nie obejmują go ograniczenia związane z ustawą – Prawo bankowe czy ustawą o funduszach inwestycyjnych. Popatrzmy, jak to działa na świecie. Jeśli gdzieś jest system instytucji rozwoju, to zawsze jest w nim potrzebny bank. To jest miejsce, które mobilizuje kapitał po to, żeby mogły działać takie instytucje, jak PFR. Gdybym miała określić to jednym zdaniem, powiedziałabym, że PFR jest naszym asset managerem. Na bazie umowy, jaką mamy z nim zawartą, zarządza funduszami, w których BGK jest inwestorem w 100 albo 90 proc. Oczywiście, w mediach dużo się mówi o pewnych przedsięwzięciach, w których uczestniczy PFR, i to dobrze, bo warto, żeby dobrze mówiło się o tym, co instytucje rozwoju robią dla dobra kraju. My wiemy, że te przedsięwzięcia są realizowane z naszych funduszy, tylko tego nie komunikujemy na zewnątrz.
Bo to PFR zajmuje się zarządzaniem, a wy – zbieraniem środków.
Nie. My się zajmujemy mobilizacją kapitału. Czyli nasze nadwyżki inwestujemy w fundusze, z których PFR może realizować inwestycje. Aby te inwestycje mogły zaistnieć, najpierw muszą przejść przez komitet finansowy banku i przez komitet inwestycyjny. A inwestorem jest BGK. Czy powszechna wiedza o tym jest potrzebna? Uważam, że nie. Najważniejsze, żeby rozwijała się polska gospodarka. Żeby przedsięwzięcia, w które widzimy, że warto zainwestować, były faktycznie realizowane. Proszę sobie wyobrazić, że jest pan inwestorem, który chce postawić sobie dom. Czy rzuca pan pracę po to, żeby być hydraulikiem, elektrykiem, murarzem itd.? Nie. Pan po prostu inwestuje pieniądze. Podpisuje pan umowę z firmami, które mają kompetencje, wiedzę, doświadczenie, żeby panu tę inwestycję zrealizować. PFR trudno w ogóle porównywać z BGK. My działamy szerzej. Konsolidujemy finanse publiczne, zarządzamy funduszami przepływowymi, rozliczamy dług zagraniczny. Działamy jak klasyczny bank – udzielamy kredytów, zarządzamy depozytami, obsługujemy jednostki samorządu terytorialnego czy organizujemy emisje obligacji komunalnych. Realizujemy też wiele programów ze środków publicznych oraz funduszy europejskich.
Czy bank ma analizy, o ile wyższy jest wzrost gospodarczy w Polsce dzięki działalności BGK?
Tworzymy właśnie jednostkę, która będzie takie ewaluacje przeprowadzać. Chcemy skorzystać z doświadczeń innych banków rozwoju. W tej chwili mamy mały zespół analityczny, a w niemieckim banku rozwoju KfW to jest 20–30 osób. Chcemy rozwinąć zespół i przejść od analiz do profesjonalnych ewaluacji wpływu, tak jak robimy w przypadku gwarancji de minimis.
Kiedy można się spodziewać pierwszych szacunków?
Chcemy na początku przyszłego roku przygotować pogłębioną analizę dotyczącą gwarancji de minimis.
Takie analizy są już cyklicznie robione.
Tak, robimy ewaluacje gwarancji de minimis i będziemy je doskonalić. Chcemy także pogłębić analizy dotyczące innych programów, np. gwarancji kredytowych czy akredytyw eksportowych, czyli badać nasz wpływ na rozwój i ekspansję zagraniczną polskich przedsiębiorstw. Chcemy analizować też wpływ regionalny. Mamy nasze regiony w każdym województwie. Są one centrami kompetencji, które pokazują przedsiębiorcom dostępne rozwiązania, zarówno bankowe, jak i oferowane przez inne instytucje rozwoju.
Te centra kompetencji w regionach to pani pomysł. Jak on funkcjonuje? Czy nie jest tak, że firmy wszystkiego mogą się dowiedzieć z internetu? Albo od własnych banków, które na ogół są mocno scentralizowane? Czy te placówki są potrzebne?
Nie zgodzę się z tym, że spotkania z prezesami banków w Warszawie nagle spowodują wzrost zainteresowania naszymi programami dla przedsiębiorców w regionach. Na poziomie centrali możemy robić duże transakcje konsorcjalne, ale to na poziomie regionu realizujemy założenia Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – zrównoważony wzrost w całym kraju. Trzeba wiedzieć nie tylko o tym, co się dzieje w Warszawie, ale znać też realia np. woj. warmińsko-mazurskiego.
Czy nasze firmy mogą liczyć na większe zaangażowanie BGK, jeśli chodzi o ekspansję zagraniczną? Mam na myśli nie tyle eksport, ile inwestycje dokonywane poza granicami Polski.
Mamy Fundusz Ekspansji Zagranicznej, w którym jesteśmy 100-proc. inwestorem. Funduszem zarządza TFI PFR. To ciekawy instrument, ale też bardzo trudny. Dzięki niemu możemy przejąć do 50 proc. udziałów lub akcji w zagranicznej spółce zależnej. Na razie jest kilka projektów w portfelu FEZ. Z kolei w finansowaniu dłużnym, którego udzielamy polskim firmom inwestującym za granicą lub przejmującym zagraniczne spółki, mamy kilkanaście transakcji.
Dużo jest chętnych?
Analizujemy wiele projektów. Nie wszystkie spełniają warunki, żeby się w nie zaangażować. Mocno natomiast rozwija się eksport. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze cztery lata temu byliśmy obecni z naszymi klientami poprzez instrumenty bankowe w dziewięciu krajach. Dzisiaj jesteśmy już w 61 krajach. To jest ponad 800 transakcji, ponad 250 przedsiębiorców.
Mówi pani o instrumentach BGK, czyli…?
Akredytywa, kredyt eksportowy, kredyt inwestycyjny. Nasze wsparcie realizujemy głównie przez instrumenty bankowe.
Jak wyglądają przygotowania do uruchomienia Funduszu Trójmorza? Ile krajów finalnie będzie w nim uczestniczyć? Jaki będzie wkład Polski, czyli BGK? Czy to będzie kwota docelowa, czy należy liczyć się z tym, że będzie z czasem rosła?
Fundusz Trójmorza będzie zewnętrznym źródłem finansowania dla ważnych projektów infrastrukturalnych w naszym regionie. Planujemy finansować projekty transportowe, energetyczne i cyfrowe. Koncepcja wzorowana jest do pewnego stopnia na Funduszu Marguerite, który pod egidą Komisji Europejskiej tworzy pięć największych banków rozwoju w Europie – BGK, KfW, CDP, ICO, CDC oraz EBI – w celu sfinansowania inwestycji infrastrukturalnych oraz energetycznych, głównie w energię odnawialną w poszczególnych krajach UE. Fundusz Trójmorza wspomoże finansowanie infrastruktury transgranicznej, żeby zwiększyć konkurencyjność i atrakcyjność regionu Trójmorza. Niektóre inwestycje, jak Via Carpatia, są już rozpoczęte. Inne są planowane, np. połączenia kolejowe, które skomunikowałyby porty w Polsce, Chorwacji, Rumunii i Słowenii. Taki ciąg logistyczny jest pożądany, dzięki niemu powstałaby infrastruktura dla łańcucha dostaw na linii Północ – Południe. Pewne jest, że wszelkie inwestycje będą miały bardzo długi horyzont czasowy. Myślimy o ok. 70 priorytetowych zadaniach do zrealizowania, których łączna wartość może przekroczyć 100 mld euro w ciągu nawet 30 lat. Początkowy kapitał w funduszu ma wynieść 5 mld euro, z czego 500 mln euro wyłoży BGK. Jesteśmy po wielu warsztatach w gronie państw założycieli. Pracujemy nad strategią i formą legislacyjną funduszu. Rejestrację planujemy na początku 2019 r.
Co się dzieje, jeśli chodzi o zapowiedziany kilka miesięcy temu bank lub fundusz Grupy Wyszehradzkiej? Czy formuła została już ustalona? Kiedy można się spodziewać szczegółów w tej sprawie?
Jesteśmy w trakcie bardzo wstępnych rozmów pomiędzy krajami oraz EBI, jednak nie możemy mówić o szczegółach ze względu na tajemnicę bankową. Zastanawiamy się, jakie ostatecznie przyjąć rozwiązanie, ale dzisiaj tego jeszcze nie wiemy.