Kukiz'15 zapowiada, że chce uczestniczyć we wspólnym marszu 11 listopada, o co apelował w sobotę na Westerplatte premier Mateusz Morawiecki. PO i Nowoczesna chce najpierw deklaracji, że nie będzie tam "ekscesów nacjonalistycznych", PSL nie wierzy w szczerość intencji szefa rządu, a SLD nie zamierza brać udziału w tej manifestacji.

Podczas uroczystości na Westerplatte z okazji 79. rocznicy wybuchu II wojny światowej premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że Polacy powinni być zjednoczeni w takie dni, jak 11 listopada, a szczególnie w stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę. "Dlatego w ten dzień, wielki dzień dla naszego narodu polskiego, dla całej Rzeczypospolitej bądźmy razem, pójdźmy razem w marszu, jednym marszu niepodległości" - apelował szef rządu.

Szefowie PO i Nowoczesnej zostali zapytani przez PAP podczas porannego briefingu przed pomnikiem Stefana Starzyńskiego w Warszawie o apel premiera. "Jesteśmy tu w Warszawie, nie w Gdańsku, nie na Westerplatte jak zawsze, ale widziałem uroczystości na Westerplatte dzisiaj rano, widziałem osobne składanie kwiatów i wieńców. Jeżeli ktoś osobno składa i odsuwa rząd i władzę, rządzącą większość od reszty obywateli, od opozycji, od samorządów, to trudno wierzyć w jego deklarację otwartości i wspólnoty i wspólnego świętowania" - podkreślił lider PO Grzegorz Schetyna.

Dodał, że jeśli chodzi o 11 listopada, to PO najpierw będzie oczekiwać na decyzję, "które nie pozwolą na kontynuowanie tych ekscesów nacjonalistycznych, antysemickich i rasistowskich, które odbywały się szczególnie rok temu, ale także w poprzednich latach". "Na taką deklarację premiera czekam i będziemy się odnosić do tych decyzji" - mówił Schetyna.

Z kolei Katarzyna Lubnauer zaznaczyła, że "wszyscy chcielibyśmy, żebyśmy znów byli wspólnotą, wszyscy chcielibyśmy razem obchodzić tak ważne uroczystości jak setna rocznica odzyskania niepodległości, jednak ta władza robi wszystko, żeby nas podzielić". "Oczywiście będziemy podejmować decyzję, co dalej, ale musimy wiedzieć, jak wyglądają te obchody, czy one rzeczywiście mają charakter włączający, czy wyłączający i czy one rzeczywiście nie przerodzą się w jakąś demonstrację nacjonalizmu, zamiast w manifestację radości z tego, że wtedy udało nam się odzyskać niepodległość" - dodała szefowa Nowoczesnej.

Zapytany przez PAP o apel premiera poseł Kukiz'15 Marek Jakubiak powiedział: "Nie zakładamy innego scenariusza". "To jest święto narodowe odzyskania niepodległości i prawdę powiedziawszy ja sobie nie wyobrażam, żeby ugrupowania polityczne, czy to opozycyjne, czy rządowe, nie wzięły udziału w demonstracji jedności narodowej" - dodał.

Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pytany o wspólny marsz i apel premiera powiedział, że "nie wierzy w szczerość intencji". "Od dwóch lat PiS podzieliło społeczeństwo, więc niech (premier) nie opowiada, że chce łączyć społeczeństwo, bo zrobił wszystko, żeby je podzielić i ma w tym swój gigantyczny udział" - powiedział PAP.

Jak dodał, PSL byłoby za wspólnym marszem, ale - jak podkreślił Kosiniak-Kamysz - "za wiele się w ostatnich latach wydarzyło, żeby dziś uwierzyć premierowi Morawieckiemu". "Czyny, nie słowa" - mówił szef ludowców. Zaznaczył przy tym, że PiS dzieli Polaków na "lepszy i gorszy sort, na lepszych i gorszych patriotów", a PSL - jak mówił - "chce w Polsce przywrócić braterstwo".

Przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty z kolei powiedział w rozmowie z PAP: "Do jedynego miejsca, do którego mogą pójść pan premier Mateusz Morawiecki i pan prezydent Andrzej Duda to jest Trybunał Stanu i w związku z tym nie mam zamiaru się nigdzie z nimi udawać, nawet 11 listopada". (PAP)

autor: Grzegorz Bruszewski