Sejm uchwalił w piątek ustawę o powstaniu Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dla rządu i PiS - to potrzebna instytucja, która ma służyć za merytoryczne zaplecze premiera, "ktokolwiek by nim był". Według opozycji, która krytykuje projekt, nowa instytucja ma służyć wymianie kadry.

Po burzliwych dyskusjach w sejmowej komisji finansów i podczas drugiego czytania, podczas piątkowego głosowania na 426 posłów ideę powstania PIE poparło 230 posłów, 193 było przeciw.

Jak referowała w czwartek sprawozdawczyni komisji finansów Gabriela Masłowska, Polski Instytut Ekonomiczny powstanie w miejsce istniejącego Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur – Państwowego Instytutu Badawczego. Nowa placówka będzie podlegać premierowi.

"Okazało się bowiem, że istniejący instytut i badania innych instytutów nie spełniają potrzeb, wymogów, które stawia im polityka rządu czy państwa w ocenie sytuacji gospodarczej, kreowaniu strategii rozwoju, także sytuacji międzynarodowej. Podkreśliła, że nowa jednostka przejmie majątek materialny i niematerialny Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur – Państwowego Instytutu Badawczego, podobnie jak jego należności i zobowiązania.

Do zadań PIE - co z kolei wynika z uzasadnienia, należałoby m.in. prowadzenie badań naukowych, ekonomicznych i społecznych, współpraca z polskimi i zagranicznymi instytucjami, ośrodkami nauki i osobami fizycznymi oraz promocja polskiej myśli analitycznej poza granicami Polski. Ponadto instytut zajmowałby się współpracą z jednostkami akademickimi i naukowymi w kraju i za granicą, organizowaniem seminariów i konferencji, upowszechnianiem wiedzy o stanie i tendencjach zmian sytuacji gospodarczej oraz wiedzy o rozwoju stosunków gospodarczych.

Rząd i popierający projekt PiS argumentuje, że powołanie PIE jest konieczne ze względu na fakt, iż żaden z istniejących instytutów o statusie państwowego instytutu badawczego nie zajmuje się zagadnieniami ekonomicznymi obejmującymi całość procesu społeczno - ekonomicznego. Jak przekonywał Andrzej Kosztowniak z PiS, w innych krajach funkcjonują takie instytucje i stanowią "merytoryczne wsparcie dla premiera, bez względu na to, kto aktualnie nim jest".

Jednak wśród opozycji projekt budził podejrzenia; tuż przed głosowaniem poseł Kukiz 15 Błażej Parda nazwał go "dziwnym". Jak przypomniał, rządowy projekt wpłynął do Sejmu trzy dni wcześniej i był procedowany bardzo szybko. Podczas wcześniejszych dyskusji posłowie zwracali uwagę na "zawrotne" tempo procedowania ustawy, brak konsultacji międzyresortowych i konsultacji z zainteresowanymi instytucjami. Do tego - wytykali - wsparcie z budżetu państwa dla nowej instytucji jest o 5 mln zł wyższe niż to, jakie otrzymuje Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur – Państwowego Instytutu Badawczego. W ich opinii nowa instytucja ma służyć wymianie kadry.

Za "niedopuszczalny" i "skandaliczny" uznała "tryb procesu legislacyjnego" Genowefa Tokarska z PSL Unii Europejskich Demokratów. "Nie było uzgodnień, nie było konsultacji publicznych, projekt nie jest przygotowany - wyliczała. Zwróciła uwagę, że podczas pierwszego czytania projektu legislatorzy zgłosili, że nie mieli czasu na analizę prawną dokumentu. W jej opinii - przedstawiciele rządu nie byli przygotowani na dyskusję.

Wśród przyjętych przez Sejm poprawek znalazła się taka, która usuwa wątpliwości co do zapisów projektu, na jakie zwrócił uwagę prezes NBP, Adam Glapiński. "Proponowany kształt Polskiego Instytutu Ekonomicznego może naruszać niezależność NBP, gdyż dopuszcza wymóg przekazania przez prezesa banku danych kluczowych m.in.: do prowadzenia polityki pieniężnej, przed ich wykorzystaniem do realizacji ustawowych zadań - napisał Glapiński. NBP wyrażał również wątpliwość, czy projekt ustawy w wersji rządowej jest zgodny z prawem Unii Europejskiej i zaproponował, żeby wyłączyć go z przedmiotu treści projektowanej ustawy.

Rząd zgodził się na wprowadzenie poprawki, która wszelkie wątpliwości usunęła. Obecna w Sejmie wiceprezes NBP Anna Trzecińska zapewniła, że dzięki uwzględnieniu uwag banku centralnego, sporne kwestie "zostały wyjaśnione".

Podczas prac nad projektem sekretarz stanu w KPRM Paweł Szrot zapewniał, że nowa instytucja będzie miała charakter stricte naukowo - badawczy, a o doborze kadr zadecydują jedynie względy merytoryczne. Na zarzut dot. wysokiego wsparcia z budżetu odpowiedział, że chodzi jedynie o zwiększenie - do 15 mln zł - górnego limitu tego finansowania. O tym jakie będzie faktyczne wsparcie z budżetu państwa dla nowej placówki, rokrocznie będzie decydował Sejm - zapewniał.(PAP)

autor: Małgorzata Dragan