11 lipca odbędzie się kolejna rozprawa w sprawie manifestacji narodowców z 6 maja w Katowicach, rozwiązanej decyzją miejskich urzędników, motywowaną względami bezpieczeństwa. Młodzież Wszechpolska (MW) odwołała się od tej decyzji do sądu.

Sąd chce w tym dniu przesłuchać m.in. prezydenta Katowic Marcina Krupę.

Chodzi o zorganizowany przez MW Marsz Powstańców Śląskich, zakłócony przez grupę kontrmanifestantów, którzy blokowali trasę przemarszu. Interweniowała wówczas policja, używając siły i zatrzymując niektórych uczestników tych zajść.

Podczas czwartkowej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Katowicach przesłuchano organizatora Marszu Powstańców Śląskich, dwóch innych przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej oraz urzędnika i naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Katowicach. Sąd zdecydował też o przesłuchaniu prezydenta Katowic Marcina Krupy na okoliczność ustalenia, kto wydał decyzję o przerwaniu zgromadzenia.

Przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej opowiadali o przebiegu Marszu Powstańców Śląskich – jak zebrali się na placu Sejmu Śląskiego, a następnie jak marsz uniemożliwiały 3 blokady, tworzone kolejno przez uczestników kontrmanifestacji, którzy siadali na ulicy, trzymając się za ręce.

Świadkowie opisywali też, jak na marsz przybyła grupa zamaskowanych uczestników, jednak po zwróceniu na ten fakt uwagi organizatorom, kominiarki zdjęli. Zarówno sędzia, jak i pełnomocnicy obu stron postępowania pytali, czy uczestnicy Marszu Powstańców Śląskich nosili jakieś kontrowersyjne symbole, w tym kontekście wymieniano krzyże celtyckie oraz tzw. logo szturmowców – błyskawicę wpisaną w koło.

Sędzia Katarzyna Zadora oraz pełnomocnik Młodzieży Wszechpolskiej, radca prawny Michał Wawer, pytali też świadków o kwestię przedstawiciela urzędu miasta wyznaczonego do reprezentowania miasta w czasie zgromadzeń oraz o to, kto podjął decyzję o rozwiązaniu manifestacji i w jaki sposób przekazał ją uczestnikom zgromadzenia. Sędzia cytowała wpis prezydenta Katowic Marcina Krupy na jednym z portali społecznościowych, gdzie napisał, że rozwiązał demonstrację ze względu na zagrożenie życia i zdrowia uczestników.

Naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego Mirosław Cygan powiedział, że to on podjął decyzję o przerwaniu zgromadzenia. Wcześniej skontaktował się telefonicznie z prezydentem miasta, który – jak stwierdził – przyjął tę decyzję do wiadomości.

Świadków pytano też o to, czy Marsz Powstańców Śląskich stanowił zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi lub mienia. Zarówno przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, jak i obaj urzędnicy uznali, że nie. Ci ostatni wskazywali jednak na ogromne emocje obu grup i wzrastające zamieszanie.

Urzędników pytano też, dlaczego policja nie usunęła trzeciej blokady kontrmanifestantów, obaj wskazali jednak w tej sprawie na policję. Na kolejnej rozprawie mają być przesłuchani dwaj policjanci.

Jak zeznawali urzędnik Cezary Chowaniec i naczelnik Cygan w związku z blokadami kontrmanifestantów zaproponowano uczestnikom Marszu Powstańców Śląskich, by zrezygnowali z przemarszu przez miasto pod upamiętniający ich pomnik i odbyli manifestację "stacjonarnie", na placu Sejmu Śląskiego. "Nie zgodziłem się na to, bo zachowanie władz miasta było motywowane politycznie, szukano pretekstu, by rozwiązać zgromadzenie" – odpowiedział organizator Marszu Powstańców Śląskich Łukasz Kolada.

Wyjaśnił przed sądem, że proponował przemarsz inną, szerszą ulicą, ale na to nie zgodzili się przedstawiciele urzędu miasta. Pełnomocnik urzędu mec. Andrzej Konieczko pytał go, czy wykluczał możliwość pojawienia się kolejnych blokad na zmienionej trasie. "Wykluczałem. Liczyłem na polską policję, że zachowa się właściwie w tej sprawie" – oświadczył Kolada.

6 maja przemarsz narodowców w Katowicach po pokonaniu kilkudziesięciu metrów został zablokowany przez kontrmanifestantów, którzy – w przeciwieństwie do narodowców – nie mieli zgody na zgromadzenie, ponieważ wystąpili o nią zbyt późno. Uczestnicy kontrmanifestacji siadali na ulicy, blokując przejście. Usuniętych przez policję zastępowali następni. Po blisko godzinnej konfrontacji obu środowisk, legalną demonstrację środowisk narodowych rozwiązano.

Władze miasta motywowały ten krok troską o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi. Narodowcy nie chcieli się rozejść mimo wezwań. Kolada zeznał w czwartek, że mogli nie usłyszeć tych wezwań, ponieważ skandowali w tym czasie: "Bóg, honor, ojczyzna". Policjanci użyli siły i gazu. Zatrzymano 9 osób, które naruszyły nietykalność cielesną policjantów i znieważały ich, a także brały udział w zbiegowisku. Wylegitymowano też 35 osób.

Krupa podtrzymał później, że jego decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia była słuszna, bo zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców są dla niego priorytetem. "To paradoksalne, że właśnie to środowisko zarzuca mi uprawianie polityki, podczas gdy sami pod przykrywką promowania idei patriotycznych propagują treści faszystowskie i nacjonalistyczne" - mówił.

Czwartkowa rozprawa to kolejna odsłona konfliktu między prezydentem Katowic Marcinem Krupą a środowiskiem narodowców. Prezydent Katowic nie zgodził się też na demonstrację Młodzieży Wszechpolskiej 20 maja, motywując to innymi imprezami, odbywającymi się tego dnia na Rynku w Katowicach. Organizacja złożyła zażalenie, Sąd Okręgowy w Katowicach uchylił tę decyzję wskazując, że wolność zgromadzeń jest prawem konstytucyjnym. Manifestacja odbyła się bez incydentów.

W listopadzie ub.r. głośnym echem w kraju i za granicą odbiła się zorganizowana w Katowicach przez środowiska narodowe demonstracja, podczas której powieszono na szubienicach wizerunki eurodeputowanych PO, głosujących wcześniej za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Przy pomniku Wojciecha Korfantego zgromadziło się wówczas kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy". Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach.

Organizatorzy Marszu Powstańców Śląskich odżegnują się od propagowania treści faszystowskich, utożsamiając się jedynie z ideologią narodową.