Prezydent USA Donald Trump stawia na szczyt z Koreą Płn., ale może być to dla niego bardziej ryzykowne niż kiedykolwiek - pisze w czwartek w komentarzu redakcyjnym dziennik "Washington Post". Promowanie perspektywy przełomu może być przepisem na porażkę - ocenia.

"Prezydent Trump oraz rządy Korei Północnej i Południowej wspólnie stwarzają bardzo wysokie oczekiwania dotyczące dyplomatycznego przełomu w sprawie programu nuklearnego Północy. W przypadku Koreańczyków jest to oczywiście wynik ostrożnej i sprytnej taktyki. W przypadku Trumpa wygląda to bardziej na pustą przechwałkę. Rezultat jest taki, że stawianie przez niego na bezprecedensowy szczyt z przywódcą Korei Płn. jest bardziej ryzykowny niż kiedykolwiek" - uważa waszyngtońska gazeta.

Według niej "prezydent Korei Płd. Mun Dze In i przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un, którzy w piątek spotkają się na szczycie w Panmundżomie na granicy między obu Koreami, podzielają zainteresowanie stworzeniem poczucia dyplomatycznego impetu".

"Mun, zaangażowany +gołąb+, był zaniepokojony wojowniczą retoryką Trumpa wobec Korei Północnej i doniesieniami, że Biały Dom rozważa uderzenie prewencyjne" - wskazuje "WP". I tłumaczy, że "Korea Południowa chciałaby, aby Stany Zjednoczone rozpoczęły wielofazowe negocjacje z Koreą Północną, które przynajmniej przez pewien czas minimalizowałyby zagrożenie wojną, nawet jeśli wcześniejsze takie procesy poniosły porażkę". "Z kolei Kim obiecał swoim ludziom, że popchnie +ku wznoszącej+ chylącą się ku upadkowi gospodarkę kraju, co będzie wymagało zniesienia oenzetowskich sankcji gospodarczych" - wskazuje dziennik.

"Washington Post" podkreśla, że 34-letni dyktator Kim, ogłaszając w zeszłym tygodniu zawieszenie prób nuklearnych i rakiet międzykontynentalnych oraz dając do zrozumienia, że nie będzie domagał się wycofania wojsk USA z Korei Płd., "najprawdopodobniej dąży do tego, żeby pojawiło się oczekiwanie, by Amerykanie poszli na ustępstwa, kiedy on i Trump się spotkają, nie podejmując jednak żadnego z +weryfikowalnych+ i +nieodwracalnych+ kroków w kierunku denuklearyzacji, których domaga się administracja Trumpa".

Ale Trump "wydaje się tak szczęśliwy, że wejdzie w tę grę" - wskazuje "WP". "Duży postęp!" - napisał Trump na Twitterze w reakcji na piątkowe oświadczenie Kima o zamrożeniu (prób nuklearnych i rakietowych). W niedzielę dodał: +Wow, nie zrezygnowaliśmy z niczego i zgodzili się na denuklearyzację (...)!+. We wtorek jego entuzjazm osiągnął nieprzyzwoitą kulminację, kiedy Trump o dyktatorze, który brutalnie zamordował niedoszłych rywali i utrzymuje największy na świecie gułag, napisał że +Kim Dzong Un jest naprawdę otwarty i bardzo honorowy+" - podkreśla gazeta.

I zwraca uwagę, że "w rzeczywistości publiczne oświadczenia Kima pominęły jakiekolwiek wzmianki o denuklearyzacji i chociaż Koreańczycy z Południa utrzymują, że jego reżim jest na to otwarty, większość ekspertów uważa, że jest niewielka lub żadna szansa, że Pjongjang w najbliższym czasie zrezygnuje ze swojej broni nuklearnej". "To rodzi pytanie, czy Trump jest przygotowany na negocjacje w sprawie czegoś mniej niż pełna i szybka eliminacja arsenału Korei Północnej. Czy zaakceptuje wielostronną umowę, którą promuje Mun? Na jakie tymczasowe ustępstwa jest skłonny pójść, aby zachować w mocy zamrożenie prób Kima?" - zastanawia się "WP".

Według gazety niewiele wskazuje na to, że Trump dokładnie przemyślał te pytania. "Zamiast tego promuje perspektywę wielkiego przełomu, obiecując jednak, że opuści (szczyt), jeśli tego nie dostanie. To może być przepis na porażkę" - ocenia "WP". I na koniec wskazuje: "Trump i jego współpracownicy powinni ustalić, jaki rezultat szczytu jest zarówno realistyczny, jak i w interesie Stanów Zjednoczonych, a następnie winni opracować staranną strategię jego uzyskania. W końcu to właśnie robią Koreańczycy".