Dziś mija termin na podanie się do dymisji wiceministrów. Matusz Morawiecki zapowiedział, że chce zredukować liczbę tych stanowisk od 20 do 25 proc., a część z pozostałych osób wcielić do korpusu służby cywilnej (SC).
Szybka piłka
Z naszych informacji wynika, że premier nie będzie zwlekał i chce szybkim cięciem podziękować niektórym za współpracę. Ci, których dymisja nie zostanie przyjęta, w dalszym ciągu będą pracować – wiceministrowie w randze sekretarzy stanu najprawdopodobniej zostaną na swoich stanowiskach, ci w randze podsekretarzy zostaną przesunięci do służby cywilnej. Jak udało nam się ustalić, swoich posad nie mogą być pewni Marek Tombarkiewicz i Katarzyna Głowala (Ministerstwo Zdrowia), Adam Hamryszczak (Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju), Krzysztof Silicki (Ministerstwo Cyfryzacji) oraz Paweł Cybulski i Piotr Walczak – zastępcy Szefa Krajowej Administracji Skarbowej (wszystkie osoby zatrudnione w randze podsekretarzy stanu). Nie wiadomo, czy pożegnają się ze stanowiskami definitywnie, czy zostaną urzędnikami SC.
Zwolnieni wiceministrowie pod pewnymi warunkami będą mogli liczyć na dodatkowe wynagrodzenie. Zgodnie z art. 5 ust. 1 ustawy z 31 lipca 1981 r. o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1998 ze zm.) odwołany przez prezesa Rady Ministrów wiceminister zachowuje prawo do dotychczasowego wynagrodzenia przez okres:
● miesiąca – jeżeli funkcję tę pełnił nie dłużej niż 3 miesiące;
● dwóch miesięcy – jeżeli funkcję pełnił dłużej niż 3 miesiące i nie dłużej niż 12 miesięcy;
● trzech miesięcy – jeżeli funkcję pełnił przez okres dłuższy niż 12 miesięcy.
Większość wiceministrów pracuje od początku kadencji, więc po zakończeniu współpracy mogłaby pobierać pensje jeszcze przez trzy miesiące (w przypadku podsekretarza ok. 11 tys. zł brutto miesięcznie, sekretarza stanu ok. 13 tys. zł). Zgodnie jednak z ust. 2 tego artykułu, gdy w tym terminie osoba taka podejmie pracę niżej płatną, przysługuje jej dodatek wyrównawczy, który stanowi różnicę pomiędzy wynagrodzeniem pobieranym na kierowniczym stanowisku państwowym a tym z nowego miejsca pracy. Wynika z tego, że w przypadku podjęcia pracy tak samo lub wyżej płatnej, odwołanej osobie nie przysługuje żadne świadczenie pieniężne.
– Przyjmując, że odwołanie podsekretarzy stanu przez Prezesa Rady Ministrów nastąpi w marcu, to okres, za który będzie przysługiwało świadczenie, będzie liczony od 1 kwietnia – dodaje Andrzej Pogłódek, konstytucjonalista z UKSW.
Wystarczy rozporządzenie
Eksperci wskazują, że na kolejne zapowiedziane przez premiera zmiany trzeba będzie poczekać, bo chcąc włączyć podsekretarzy do administracji urzędniczej, należy zmienić ustawę o służbie cywilnej. Część specjalistów uważa, że w sytuacji uznania, że podsekretarze też zaliczają się do tzw. wyższych stanowisk w SC (obecnie dyrektorzy i ich zastępcy) – wystarczyłoby tylko zmienić rozporządzenie przez dodanie nowej nazwy stanowisk w tej grupie i odpowiednio wyższego mnożnika. W efekcie wystarczyłoby znowelizować rozporządzenie prezesa Rady Ministrów z 29 stycznia 2016 r. w sprawie określenia stanowisk urzędniczych, wymaganych kwalifikacji zawodowych, stopni służbowych urzędników służby cywilnej, mnożników do ustalania wynagrodzenia oraz szczegółowych zasad ustalania i wypłacania innych świadczeń przysługujących członkom korpusu służby cywilnej (Dz.U. poz. 125).
– Taką nowelizację można przeprowadzić w ciągu kilku dni, a zasady zatrudniania i wymagania dla podsekretarzy przechodzących do korpusu będą wtedy takie same, jak obecnie dla dyrektorów, czyli powołanie zamiast konkursów – wyjaśnia dr Stefan Płażek, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przy takim rozwiązaniu jedyną zmianą, na którą musi zgodzić się parlament, jest przygotowanie projektu nowelizacji ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Ta zapewniałaby możliwość dodatkowego wynagrodzenia dla sekretarzy stanu, którzy jednocześnie są parlamentarzystami – o czym mówił premier.