Rządząca partia nie obawia się już listopadowych wyborów do Kongresu. Nie jest nierealny scenariusz utrzymania przez nią większości w obu izbach Pomaga reforma podatkowa i stan gospodarki. Czas na program inwestycji.
Jak pokazuje historia, w wyborach przeprowadzanych w połowie prezydenckiej kadencji – tzw. midterm elections – partia rządząca w Białym Domu zawsze wypada słabiej (po II wojnie światowej partia, którą reprezentował prezydent, traciła średnio 32 mandaty). Do tego dochodzi jeszcze Donald Trump – budzący duże podziały w społeczeństwie i mający duży elektorat negatywny, a jednocześnie z mizernym dorobkiem legislacyjnym. Efekt: w drugiej połowie grudnia demokraci mieli w sondażach przewagę 13–15 pkt proc., oznaczającą duże prawdopodobieństwo zmiany układu sił w Kongresie (6 listopada Amerykanie wybierać będą wszystkich 435 członków Izby Reprezentantów i 34 spośród 100 senatorów). Ale na początku lutego sondażowa przewaga demokratów spadła do 6,7 pkt. Były i takie badania, w których wynosiła ona tylko 2 pkt.
Zmiana poparcia sprawia, że republikanie zaczęli nawet myśleć o wygranej. – Według powszechnej opinii, Hillary Clinton miała zostać wybrana na prezydenta Stanów Zjednoczonych, tak? Prawda jest taka, że przeszliśmy do historii w 2016 r., a w 2018 r. przejdziemy jeszcze raz, gdy zdobędziemy republikańską większość zarówno w Izbie, jak i w Senacie – mówił kilka dni temu wiceprezydent Mike Pence. Apelował do członków partii, by w kampanii podkreślali sukces, jakim jest uchwalenie reformy podatkowej.
To właśnie ona jest najważniejszym powodem zmiany notowań. Początkowo większość Amerykanów była wobec niej sceptyczna. Przyjmowała retorykę demokratów, że korzyści odniosą tylko najbogatsi. Jednak, gdy przepisy zostały przyjęte, zaczęło się też zmieniać nastawienie. Jak pokazuje zeszłotygodniowe badanie Uniwersytetu Quinnipiac, reformę popiera obecnie 39 proc. Amerykanów – o połowę więcej niż przed jej przyjęciem. Nowe regulacje znacząco obniżyły stawkę podatku od przedsiębiorstw, ale także dla większości osób fizycznych, choć faktycznie w przypadku najbogatszych różnica jest bardziej widoczna.
Teraz Trump idzie za ciosem. Wczoraj ogłosił szczegóły długo wyczekiwanego planu inwestycji infrastrukturalnych. W jego ramach chce wydać 200 mld dol. funduszy federalnych. Ma to dać co najmniej 1,5 bln dol. inwestycji.
A koniunktura w gospodarce to kolejny powód do optymizmu dla Partii Republikańskiej. Kilka ostatnich przykładów: bezrobocie jest najniższe od 17 lat, optymizm konsumencki najwyższy również od 17 lat, wzrost miejsc pracy w przemyśle najszybszy od 13 lat. Co ważne w kontekście wyborów, Amerykanie przyjęli narrację Trumpa, że ta sytuacja jest jego zasługą. 70 proc. pytanych uważa, że gospodarka USA jest w świetnej lub dobrej kondycji (najlepszy wynik od 2001 r.), 51 proc. aprobuje działania Trumpa w dziedzinie gospodarki (najwyższy odsetek od początku prezydentury). Po raz pierwszy więcej osób wskazuje na zasługi Trumpa niż jego poprzednika Baracka Obamy.
Od czasu wygłoszonego 30 stycznia orędzia o stanie państwa wyraźnie poprawiły się też ogólne notowania Trumpa. Na początku lutego średnia sondażowa przekroczyła 42 proc. – to o ponad 5 pkt więcej niż w połowie grudnia, a zarazem najlepszy wynik od maja zeszłego roku. W przeprowadzonym pod koniec ubiegłego tygodnia sondażu Rasmussena aprobata wyniosła nawet 48 proc.
– Zmiana w sondażach po uchwalaniu reformy podatkowej jest dobrym prognostykiem dla republikanów. Pod warunkiem jednak, że będą potrafili utrzymać ten trend do listopada. Wiele też będzie zależało od aktywizacji elektoratu w kluczowych stanach oraz umiejętnego odwracania uwagi od różnych „niedociągnięć” administracji prezydenta Trumpa – ocenia Andrzej Dąbrowski, analityk ds. USA z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Korzystna dla republikanów jest też kondycja Partii Demokratycznej, która nie ma pomysłu na swój program. Republikanie mogą odwracać uwagę od wpadek Trumpa, przypominając o reformie podatkowej i rosnącej gospodarce. Demokraci tymczasem nie pokazują ostatnio, by mieli jakąkolwiek inną agendę niż obrona nielegalnych imigrantów, z tym że tę sprawę jako główny problem USA wskazuje zaledwie 5 proc. wyborców. Śledztwo w sprawie domniemanych rosyjskich prób wpływania na wynik wyborów też nie jest kluczem do zwycięstwa, bo jest to ważny temat dla 38 proc. pytanych. Reforma systemu opieki zdrowotnej, gospodarka i reforma podatkowa są ważne w oczach ok. 80 proc. badanych.