Marynarka wojenna USA otrzymała nowy środek śledzenia okrętów podwodnych, jakim jest bezzałogowy i niewymagający zdalnego sterowania nawodny patrolowiec Sea Hunter - poinformowała w środę oficjalna gazeta sił zbrojnych USA "Stars and Stripes".

Zbudowany kosztem 20 mln dolarów prototypowy Sea Hunter (Morski Łowca) został przekazany marynarce w ubiegłym tygodniu przez podległą Pentagonowi Agencję Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych (Defense Advanced Research Projects Agency - DARPA). Przewiduje się, że pod koniec roku podejmie on służbę operacyjną w sytuacji, gdy Rosja i Chiny rozbudowują swe floty podwodne.

Według DARPA patrolowiec-robot przeszedł w ciągu ubiegłych dwóch lat szczegółowe testy dla sprawdzenia, czy może bezpiecznie sam się kierować i przestrzegać międzynarodowych reguł unikania kolizji na morzu.

Sea Hunter to mający 40 metrów długości katamaran o dużej zdolności manewrowej i prędkości maksymalnej 26 węzłów. Nie dysponuje żadnym uzbrojeniem, a jego zadaniem jest wykrywanie i śledzenie okrętów podwodnych za pomocą kamer oraz radaru - i to przez czas znacznie dłuższy niż mogą to robić załogowe okręty wojenne i samoloty.

Sea Hunter będzie monitorowany przez personel techniczny znajdujący się na lądzie, ale nie będzie on ingerował w sterowanie, o ile nie wystąpią jakieś problemy.

Jak zaznaczyli przedstawiciele DARPA, używanie względnie niedrogich bezzałogowych jednostek pływających do tropienia okrętów podwodnych na akwenach, gdzie istnieje zagrożenie minowe lub ze strony okrętów i samolotów, jest znacznie mniej ryzykowne niż wysyłanie tam zbudowanego kosztem miliardów dolarów okrętu wojennego z liczną załogą.

"Siły zbrojne USA mówiły o strategicznej ważności zastąpienia +króla+ i +królowej+ na morskiej szachownicy mnóstwem +pionków+" - napisał w swym oświadczeniu Fred Kennedy, szef działu technologii taktycznych DARPA.

W trakcie uroczystości chrztu Sea Hunter w 2016 roku były wiceminister obrony Robert Work powiedział agencji Reutera, że zrobotyzowane okręty są odpowiedzią na rozbudowę podwodnych flot Rosji i Chin. "Chciałbym w ciągu pięciu lat zobaczyć bezzałogowe flotylle działające na zachodnim Pacyfiku i w Zatoce Perskiej" - dodał.

Z Waszyngtonu Joanna Korycińska (PAP)