Prezydent Andrzej Duda na spotkaniu Grupy Arraiolos na Malcie opowiedział się za polityką otwartych drzwi UE. Jego zdaniem Unia potrzebuje nowych państw, by jej gospodarka pozostawała konkurencyjna. Jeśli UE się zamknie, to prawdopodobnie się rozpadnie - ocenił.

Polski prezydent w czwartek wziął udział w odbywającym się na Malcie spotkaniu państw wchodzących w skład Grupy Arraiolos.

Na początku swego wystąpienia, wygłoszonego podczas panelu poświęconego rozwojowi gospodarczemu, ocenił sytuację Europy, mówiąc: "Nie mamy na co narzekać". "Jest naprawdę nieźle, jesteśmy jednym z bogatszych rejonów świata i poziom życia w UE jest dużo wyższy niż w bardzo wielu innych miejscach na świecie" - powiedział.

W dalszej części przemówienia Duda zaznaczył jednocześnie, że gospodarczy środek ciężkości świata ewidentnie przesuwa się poza Europę. "Już teraz region Azji i Pacyfiku wypracowuje ok. 40 proc. światowego PKB" - zauważył.

Dlatego - jak podkreślił prezydent - "Europa musi znaleźć sposób, aby jej pozycja nie była systematycznie osłabiana".

Mówił, że obecnie Wspólnotę osłabia Brexit. "Wielka gospodarka brytyjska odchodzi, a skutki tego wszystkiego są dla nas trudne do przewidzenia. Mamy ewidentną demonstrację, że wielki projekt europejski stracił na atrakcyjności, skoro jedno z wielkich europejskich społeczeństw powiedziało temu projektowi: nie" - zaznaczył.

W ocenie Dudy "rzeczą fundamentalną dla przetrwania UE są otwarte drzwi". "W perspektywie kolejnych lat czy dziesięcioleci potrzebujemy nowych państw w UE po to, żebyśmy byli cały czas konkurencyjni" - podkreślił.

"Potrzebujemy państw, które dzisiaj, być może dalece, ale wciąż do Unii aspirują. Wciąż musimy im powtarzać: drzwi Unii Europejskiej są otwarte, jeżeli spełnicie kryteria, zostaniecie do UE przyjęci, bo tylko w ten sposób możemy budować jej potencjał. Jeżeli się zamkniemy, Unia prawdopodobnie się rozpadnie, a my wszyscy na tym stracimy" - powiedział prezydent.

"Jeżeli chcemy produkować, to musimy mieć rynki zbytu i nasze rynki nie wystarczą" - dodał.