Referendalna inicjatywa prezydenta to krok do politycznej odrębności i próba wytyczenia pola sporu, na którym będzie miał przewagę w wyborach prezydenckich, w których zapewne zmierzy się z Donaldem Tuskiem
Prof. Andrzej Zoll były prezes TK / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Jacek Zaleśny konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Piotr Andrzejewski współtwórca konstytucji / Dziennik Gazeta Prawna
Wojciech Hermeliński sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku / Dziennik Gazeta Prawna
Według Andrzeja Dudy referendum konstytucyjne może odbyć się w przyszłym roku. Prezydent nie pójdzie do niego z gotowym projektem zmian konstytucyjnych. Przeciwnie, to referendum ma rozstrzygnąć o kierunku zmian ustawy zasadniczej. Jak wynika z wywiadu Dudy dla Radia dla Ciebie, pierwsze pytania mają dotyczyć tego, czy konstytucja powinna być w ogóle zmieniana oraz, jeśli tak, czy powinna to być korekta obecnie obowiązującej ustawy czy zupełnie nowy projekt. Kolejne pytania mają dotyczyć konkretnych rozwiązań, jakie zostałyby zawarte w konstytucji, np. modelu silniejszej władzy prezydenta czy premiera.
– Chciałbym, żeby Polacy mogli się wypowiedzieć co do kierunku zmian. Nie na zasadzie takiej, że politycy czy jakieś inne elity ustalą sobie tekst czy propozycje tekstu konstytucji i wtedy zapytają Polaków – mówił w RDC prezydent.
To dowodzi, że jeśli faktycznie dojdzie do zmiany konstytucji, to dopiero w kolejnej kadencji parlamentu. Referendum nie wywoła bezpośrednich konsekwencji prawnych, ale polityczne już tak. Stanie się elementem rozgrywki między dwoma walczącymi coraz bardziej stronami. – Obawiam się, że spokojne zapytanie ludzi, czy wolą system kanclerski, czy prezydencki nie ma szans się przebić, bo jedni będą krzyczeć, że to próba ustanowienia dyktatury, a drudzy, że to Polacy gorszego sortu chcą zapobiec dobrej zmianie ustrojowej – podkreśla politolog Antoni Dudek.
Gra z zaplanowanym celem?
Dlatego też specjaliści uważają, że propozycja prezydenta wynika z chęci poprawienia politycznej pozycji. Andrzej Duda trzy lata przed starciem o reelekcję nie ma komfortowej sytuacji. Jako prezydent utożsamiany jest wyłącznie z ochroną interesów PiS. Do tego stopnia, że opozycja bez skrępowania określa go w rzeczywistości tak jak w ramach satyry twórcy serialu „Ucho Prezesa”, czyli jako osobę bez żadnego znaczenia, niemająca nawet wstępu do najważniejszego gabinetu przy ul. Nowogrodzkiej.
W ostatnich sondażach prezydenckich Andrzej Duda przegrywa z Donaldem Tuskiem. Jeśli myśli o reelekcji, to musi zacząć działać. Dlatego z punktu widzenia prezydenta istotne jest zarówno wyjście z własną inicjatywą polityczną, jak i wskazanie pola sporu spójnego z głoszonymi poglądami, na którym będzie miał za sobą większość Polaków, a które postawi jego konkurentów w niewygodnej pozycji.
Referendum konstytucyjne może się okazać wygodnym polem bitwy z Donaldem Tuskiem, domniemanym rywalem w wyborach prezydenckich. Po pierwsze, jak pokazuje np. ostatni sondaż Ibris za zmianą konstytucji jest 60 proc. pytanych, więc już na początku Andrzej Duda zdobywa przewagę, narzucając wygodny dla siebie temat debaty. Po drugie, referendum da mu szansę na ustawienie rywala w niewygodnej pozycji obrońcy status quo i pozwoli narzucić przedwyborczą narrację na zasadzie kontry: my PiS – zwolennicy zmian i reszta – broniący złej III RP.
Prezes musiał wiedzieć
Nic dziwnego, że propozycja została ostro skrytykowana przez opozycję jako potencjalnie niebezpieczny dla niej ruch. Bardzo dziwna za to okazała się reakcja PiS. – Prezydent był bohaterem jednego dnia – dopóki politycy PiS nie zaczęli mówić o jego propozycji, że tak naprawdę to PiS postulował referendum już wcześniej lub, że mało o tej propozycji wiedzą – zauważa politolog Marek Migalski.
Rzeczywiście, politycy PiS wypowiadają się o ruchu prezydenta ostrożnie, jeśli nie sceptycznie. Rzecznik klubu PiS Beata Mazurek mówi, że propozycja jest tak ogólna, że trudno ją komentować. – To inicjatywa prezydenta, my ją szanujemy. Z całą pewnością będziemy się do tego odnosić, jak będziemy znać konkrety – mówi Beata Mazurek.
– Kluczowe jest pytanie, czy wie o tym prezes Kaczyński – zastanawia się Antoni Dudek.
Lider PiS nadal nie zajął stanowiska, zresztą nawet jeśli Andrzej Duda konsultował wcześniej pomysł z Jarosławem Kaczyńskim, to i tak się tego szybko nie dowiemy. Dla PiS debata konstytucyjna może być wygodnym tematem politycznych kampanii. Dlatego Dudek uważa, że „wystrzał” prezydenta nie był samowolką, ale miał miejsce w porozumieniu z Jarosławem Kaczyńskim.
To może oznaczać dwa warianty rozwoju sytuacji. Albo Kaczyński postanowił bardzo ostro zagrać w celu walki o zmianę konstytucji, albo chodzi o przymiarki do rozpoczęcia nowej kampanii wyborczej przed kolejnymi wyborami do Sejmu, w których PiS będzie walczył o większość dającą prawo zmiany konstytucji. Dziś jak wiemy jej nie ma, a według Kaczyńskiego tylko taka większość da mu realną władzę w Polsce.

Znieść wybory powszechne prezydenta

OPINIE

Ostatnie 20 lat pokazało, że konstytucja musi być dostosowana do realiów, zwłaszcza wynikających z obecności Polski w Unii Europejskiej. Przepisy ustawy zasadniczej powinny być dostosowane do naszego ewentualnego wejścia do strefy euro, do czego się zobowiązaliśmy w traktacie akcesyjnym. Oprócz tego spór wokół Trybunału Konstytucyjnego pokazał, że trzeba wprowadzić do konstytucji kilka mechanizmów zabezpieczających i doprowadzić do odpolitycznienia wyboru jego członków. Służyć temu mogłoby rozszerzenie kręgu podmiotów uprawnionych do zgłaszania kandydatów o np. SN, NSA, KRS, samorządy zawodów prawniczych i środowiska akademickie. Powinno się też wprost zapisać, że wyroki TK publikowane są na zarządzenie prezesa tego sądu.
Przy obecnych kompetencjach prezydenta należy odejść od wyborów powszechnych na rzecz wybierania za pomocą elektorów złożonych z członków Zgromadzenia Narodowego i sejmików wojewódzkich. Z kolei funkcję Trybunału Stanu, który w obecnym kształcie jest instytucją martwą, powinna pełnić Izba Karna Sądu Najwyższego.
Trzeba zmienić, oby nie na gorsze
Nawet gdyby aniołowie nadali Polsce konstytucję, to i tak niewiele to by dało, jeżeli byłaby opacznie stosowana. Obszarów do zmian jest sporo, ale mam wątpliwości, czy na skutek nowelizacji nie powstałoby coś gorszego niż obecnie. Zmiana konstytucji wymaga kultury politycznej, prawnej i odpowiedniej praktyki postępowania, a ten aspekt w Polsce od lat niedomaga. Nie da się zadekretować kultury prawnej, uczciwości czy troski o dobro Rzeczypospolitej Polskiej. Nawet obecnie, kiedy prezydent i minister obrony narodowej pochodzą z jednego obozu politycznego, nie umieją się porozumieć.
Konstytucja jest zakresowo niespójna wewnętrznie, trochę przegadana, zawiera niepotrzebne regulacje, np. te dotyczące KRRiT. Obarczone słabością są niektóre elementy ustrojowe, np. zbyt małe uprawnienia rządu mniejszościowego, które praktycznie uniemożliwiają mu efektywne funkcjonowanie. Jednak nawet wzmocnienie kompetencji Rady Ministrów na poziomie ustawy zasadniczej nie gwarantuje – przy antagonizmie politycznym – sprawniejszego funkcjonowania rządu w sytuacji utraty poparcia Sejmu.
Pozycja Polski musi być lepiej chroniona
Już twórcy Konstytucji 3 maja zapisali w niej, że po 25 latach należy dokonać przeglądu, by ewentualnie skorygować jej zapisy. Taka potrzeba istnieje też w przypadku obecnie obowiązującej ustawy zasadniczej. Powinno się w niej znaleźć odniesienie do prawa naturalnego lub uniwersalnych praw człowieka.
Należałoby też nałożyć jakieś hamulce dla pozbywania się suwerenności państwa polskiego na rzecz organizacji międzynarodowych. Konstytucja stanowi, że możliwe jest przekazanie kompetencji na zewnątrz „w niektórych sprawach”, ale nie wiadomo, w jakich, co oznacza de facto brak ograniczeń. Na bazie dotychczasowej praktyki uważam za niezbędne wpisanie do konstytucji klauzuli nadrzędności przestrzegania treści polskiej konstytucji jako nieprzekraczalnej granicy w stosowaniu prawa UE i prawa międzynarodowego. Poza tym ustawa zasadnicza dostatecznie chroni wolności i prawa mniejszości.
Ustawa zasadnicza jest w porządku
Zasadniczo nie widzę potrzeby zmiany ustawy zasadniczej. Oczywiście można by dodać przepisy dotyczące Unii Europejskiej, ale to nie znaczy, że bez tego konstytucja jest wadliwa. W końcu i bez tego funkcjonujemy w UE. Nie jesteśmy wyjątkiem, bo inne kraje członkowskie – szczególnie te nowe – również nie mają takich przepisów w swoich konstytucjach. Wydaje mi się, że nawet przyjęcie euro nie wymaga zmiany konstytucji.
Ewentualnie można wrócić do pomysłu z okresu prac nad obecną konstytucją i pomyśleć nad wprowadzeniem do niej Państwowej Komisji Wyborczej i prokuratury. Dobrze byłoby, gdyby kwestia niezależności prokuratury została w końcu przesądzona w konstytucji. Niezależnie, czy prokurator generalny miałby być samodzielnym bytem, czy funkcję tę pełniłby minister sprawiedliwości. Każdy model ma swoje dobre i złe strony. Oczywiście można jeszcze mówić o doprecyzowaniu przepisów o powoływaniu sędziów. Obawiam się, że w obecnej rzeczywistości modyfikowanie tych przepisów mogłoby skończyć się wprowadzeniem zasady, że to Sejm będzie ich wybierał.