W niedzielę odbędą się wybory w Szlezwiku-Holsztynie, tydzień później w Nadrenii Północnej-Westfalii. To ostatni realny sprawdzian poparcia przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu.
Szlezwik-Holsztyn to zamieszkany przez niecałe 3 mln ludzi kraj związkowy na północ od Hamburga, tuż przy granicy z Danią. Obecnie rządzi tu koalicja Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), Zielonych i regionalnej SWW, w dużej mierze popieranej przez mieszkającą tu mniejszość duńską. Według sondażu Infratest dimap z 27 kwietnia dwie główne partie – SPD i chadecy z CDU/CSU – mają bardzo zbliżone wyniki (odpowiednio 31 i 32 proc. poparcia). Biorąc pod uwagę niezłe wyniki sondażowe Zielonych, prawdopodobne jest to, że rząd tego kraju związkowego będą po wyborach tworzyć te same partie, co obecnie.
Znacznie ważniejszym wskaźnikiem nastrojów będą wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii, które odbędą się 14 maja. W tym landzie mieszka 18 mln ludzi, prawie tyle samo, co we wszystkich wschodnich landach razem wziętych, niemal jedna czwarta Niemców. – Mimo że są to wybory regionalne, to widoczne jest duże zaangażowanie polityków sceny krajowej, a politycy z Nadrenii, np. urzędująca premier Hannelore Kraft z SPD, są znani w całych Niemczech – mówi Klaus Bachmann z Uniwersytetu SWPS.
Efekt Schulza
– Tak naprawdę kampania wyborcza do Bundestagu jeszcze się nie zaczęła. Wszyscy są teraz podekscytowani efektem Martina Schulza – wyjaśnia dr hab. Krzysztof Malinowski, wicedyrektor Instytutu Zachodniego. Po objęciu przywództwa w partii przez byłego szefa Parlamentu Europejskiego notowania socjaldemokratów w sondażach mocno wzrosły, podobnie jak liczba nowych członków partii. – Po wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalii możliwe są różne koalicje. Dotychczas rządzący układ SPD-Zieloni może nie uzyskać większości i będzie musiał dokooptować jeszcze jednego uczestnika. Ale to wcale nie znaczy, że zmieniona konstelacja w tym kraju związkowym przełoży się na wybory parlamentarne do Bundestagu – dodaje ekspert.
Zwłaszcza że efekt Schulza słabnie. W pierwszych tygodniach po ogłoszeniu, że to on będzie kandydatem socjaldemokratów na kanclerza, kilka prognoz dawało im nawet przewagę nad chadekami. Ale obecnie CDU/CSU znów mają większe poparcie. W zależności od sondażu przewaga wynosi od czterech do ośmiu punktów procentowych. – Z punktu widzenia SPD Martin Schulz spełnił swoje zadanie i znacznie podniósł wyniki w sondażach. To, że przez moment socjaldemokraci zrównali się nawet w sondażach z chadekami, było efektem nowości. Schulz wydawał się politykiem spoza układów. Poza tym w mediach znacznie lepiej wypadał niż jego poprzednik Sigmar Gabriel. SPD raczej nie wygra wyborów parlamentarnych na poziomie federalnym – prognozuje Klaus Bachmann.
Poważna ogólnokrajowa kampania wyborcza ruszy za Odrą zapewne jeszcze przed wakacjami. Jednak już teraz widać, że socjaldemokraci chcą wrócić do lewicowych korzeni i mocno krytykują wprowadzoną przez lewicowego zresztą kanclerza Gerharda Schroedera Agendę 2010, która m.in. znacznie ograniczyła zasiłki dla bezrobotnych. Politycy SPD chcą odzyskać głosy tradycyjnych wyborców zrzeszonych m.in. w związkach zawodowych, których część odpłynęła do innej lewicowej partii, postkomunistycznej Die Linke.
Polityka prorodzinna
Z kolei z wypowiedzi polityków CDU/CSU można wnioskować, że dla chadeków głównymi tematami wyborczymi mają być m.in. polityka prorodzinna oraz prawa i obowiązki muzułmanów w Niemczech. Ten drugi temat wiąże się z jednej strony z dużą liczbą uchodźców, z drugiej z próbami prowadzenia kampanii przez tureckich polityków na terenie Niemiec.
W ostatnich dniach parlament niemiecki przyjął zresztą prawo zabraniające urzędniczkom pełnienia funkcji z zakrytą twarzą. Wprowadzono też wymóg pokazywania twarzy podczas głosowania. Ma to uniemożliwić noszenie burek w sferze publicznej.
Z punktu widzenia polityki zagranicznej obydwie duże partie niemieckie prezentują zbliżone poglądy. Są mocno proeuropejskie, z pewnym dystansem odnoszą się do polityki prezydenta USA Donalda Trumpa oraz zapowiadają, że po brexicie Wielka Brytania nie może liczyć na specjalne traktowanie. Dwie największe partie w Polsce, PiS i PO, w nadchodzących wyborach jasno popierają jednak CDU/CSU.