Umowa z Unią przewidywała przyspieszenie negocjacji poprzez otwarcie kolejnych rozdziałów. W praktyce wygląda to tak, że proces ten został całkowicie zamrożony - mówi Ömer Çelik, turecki minister ds. Unii Europejskiej.



Czy członkostwo w Unii Europejskiej pozostaje strategicznym celem Turcji?
Tak. Cały czas przeprowadzamy reformy, które to umożliwią. Specjalnie w tym celu powołane zostało ministerstwo ds. UE. Chcę jednak podkreślić, że to nie powinno być działanie jednostronne, a w tej chwili trochę tak to wygląda. Widzę, że działania Unii w tej kwestii bardzo zwolniły.
Przez ostatnie lata zmienił się układ sił. Gdy Unia była pogrążona w kryzysach – najpierw gospodarczym, teraz tożsamościowym – Turcja się rozwijała. Czy ona jeszcze potrzebuje członkostwa?
Turcja jest członkiem Rady Europy, OECD i NATO. Jest naturalne, że powinna być również członkiem UE. Oczywiście my nie chcemy być dla Unii ciężarem. Wręcz przeciwnie, nasza gospodarka mogłaby odciążyć Unię Europejską.
W Europie panuje jednak spory sceptycyzm co do przyjmowania Turcji. Jak by pan przekonał przeciwników, że warto zdecydować się na ten ruch?
Tak jak kiedyś było wiele uprzedzeń w stosunku do Polski, zanim weszła do Unii, tak teraz z podobnymi uprzedzeniami spotyka się Turcja. Jesteśmy krajem, który bardzo szybko się rozwija i który prowadzi aktywną politykę zagraniczną, także w tych obszarach, gdzie Unia nie jest wystarczająco aktywna. Największe korzyści byłyby właśnie w tych dwóch aspektach – gospodarce i polityce zagranicznej.
Co do gospodarki, nie ma wątpliwości, że Turcja odgrywa coraz istotniejszą rolę, ale jest pytanie o politykę zagraniczną. Czy zbliżenie Turcji z Rosją nie stoi w sprzeczności z polityką, którą prowadzi Unia?
To, że mamy dobre relacje z Rosją, i to, że chcemy wejść do UE, w ogóle się nie wyklucza. Turcja jest członkiem NATO, jest krajem, który potrafi prowadzić dialog zarówno ze Wschodem, jak i Zachodem. W ten sposób możemy pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Ale czy Turcja pasuje do UE? O ile argument, że Unia jest klubem państw chrześcijańskich, jest coraz rzadziej podnoszony, to takie wartości, jak demokracja, rządy prawa, transparentność, cały czas obowiązują. Tymczasem w Turcji jest z tym coraz większy problem. Pojawiają się zarzuty, że Ankara odchodzi od demokracji i zmierza w kierunku autorytaryzmu. Nie boi się pan, że kandydatura Turcji zostanie odrzucona, bo nie spełnia ona podstawowych standardów unijnych?
To oskarżenia będące efektem propagandy prowadzonej przeciw Turcji. Faktycznie po nieudanym zamachu stanu wprowadziliśmy stan wyjątkowy, działamy jednak zgodnie z tym, co przewidują konwencje o ochronie praw człowieka. Demokracja, równość, państwo prawa zawsze były dla Turcji najważniejszymi wartościami. Ale warto się także przyjrzeć, kto kieruje te oskarżenia wobec mojego kraju. Osoby, które prowadzą wrogą politykę wobec Turcji, bardzo często są też eurofobami i wrogami całej Unii Europejskiej.
Które państwa UE są najbardziej otwarte na przyjęcie Turcji, a które są najbardziej sceptyczne? I gdzie w tej sprawie znajduje się Polska?
Polska zawsze nas wspierała. Jest krajem, który dostrzega korzyści, jakie przyniesie wejście Turcji do Unii. Turcja zawsze generuje dla swoich sąsiadów dobrobyt i stabilizację, a nie kryzysy.
Jak pan ocenia realizację zeszłorocznej umowy między Unią a Turcją w sprawie migrantów? Z jednej strony ich napływ ustał, więc umowa jest realizowana, ale z drugiej – pojawiła się nieufność we wzajemnych stosunkach, a nawet zarzuty wobec Turcji, że wykorzystuje ją do szantażowania Unii.
Ci, którzy mówią, że Turcja będzie używała tej umowy do szantażu, po prostu okłamują obywateli Unii. Należy pamiętać, że to porozumienie było tak naprawdę pakietem różnych postanowień. Chcę przypomnieć o kilku z nich: o wymianie uchodźców jeden do jednego, o 3 mld euro pomocy, o zniesieniu wiz dla obywateli Turcji, o otworzeniu kolejnych rozdziałów w negocjacjach akcesyjnych. Jednak mimo że Turcja wywiązuje się z zobowiązań dotyczących powstrzymania fali migrantów, Unia Europejska nie wywiązała się z żadnych postanowień, które wymieniłem. Trzeba pamiętać, że umowa jest zawsze dwustronna i nie może być tak, że wywiązuje się z niej tylko jedna strona. Jeśli Unia nie będzie realizować jej postanowień, my również nie będziemy tego robić. To chyba naturalne. Ale mówienie o wykorzystywaniu porozumienia przez Turcję czy szantażowaniu to kłamstwo.
Na jakim etapie są negocjacje akcesyjne i kiedy mogłyby się one zakończyć?
Umowa z Unią przewidywała przyspieszenie negocjacji poprzez otwarcie kolejnych rozdziałów. W praktyce wygląda to tak, że proces ten został całkowicie zamrożony. Powinniśmy zorganizować jakiś szczyt, na którym zostaną podjęte konkretne decyzje.