Wojska Obrony Terytorialnej będą w 95 proc. a może więcej, uzbrojone w sprzęt produkowany w Polsce, to ogromne wyzwanie dla przemysłu obronnego - powiedział we wtorek w Bydgoszczy wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.

Wiceszef MON obejrzał tam mini wystawę produkcji zakładów Polskiej Grupy Zbrojeniowej, zorganizowaną na placu przed Filharmonią Pomorską, w której odbył się koncert z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Kownacki podkreślił, że tak duże zamówienia dla polskiego przemysłu zbrojeniowego będą ogromnym wyzwaniem, bo trzeba przygotować odpowiednie moce produkcyjne. "Opłaca się z punktu widzenia gospodarki inwestować w obronę terytorialną, bo to będą pieniądze, które później wrócą do budżetu w postaci podatków, danin pośrednich" - dodał.

Wiceminister wskazał, że w kontekście dużych zamówień dla WOT rysują się dobre perspektywy dla zakładów Polskiej Grupy Zbrojeniowej w Bydgoszczy. Jako przykład wskazał Bydgoskie Zakłady Elektromechaniczne Belma.

"Już dzisiaj myślimy, aby wyposażyć WOT w sprzęt produkowany w Belmie, chociażby głowice do dronów uderzeniowych. To jest proces, który zaczął się we wrześniu zeszłego roku, kiedy zaczęliśmy prowadzić prace badawczo-rozwojowe i liczymy, że w ciągu 12 miesięcy zostaną zakończone. To jest także Tulipan (mina przeciwburtowa - PAP), który może być wykorzystywany przez WOT" - mówił Kownacki.

Zaznaczył, że minister obrony Antoni Macierewicz w grudniu 2016 r. podjął procedurę interesu bezpieczeństwa państwa dla min produkowanych w Belmie. "To jest oczywiste, że procedury muszą chwilę potrwać, ale wiemy, że w tym roku zamówienia będą trafiały do firmy" - dodał.

Kownacki zaznaczył, że podobnie można powiedzieć o Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2, a także ma nadzieję, że będzie można to powiedzieć o Nitrochemie, którego jednak specyfika jest trochę inna i dużą część produkcji eksportuje.

Wiceminister pokreślił, że w planie Morawieckiego przewidziano do 2020 r. zwiększenie wydatków na obronę do 2,2 proc. PKB, a do 2030 r. - do 2,5 proc. PKB.

"Patrząc na wydatki na obronę, które ponosi Rosja to 3 proc. PKB byłoby to rzeczywiste minimum, które pozwoliłoby na zwiększenie polskiej armii do 150-200 tys. To nie jest żadne widzimisię, tylko realna ocena rzeczywistości. Porównanie budżetu Rosji i budżetu Polski dziś wygląda dość marnie. Jeżeli chcemy mieć realną szansę, to musimy budżet zwiększać. (...) Jestem przekonany, że już w 2018 r. te zapisy budżetowe, które dzisiaj są zostaną przekroczone" - ocenił.

Kownacki był pytany przez dziennikarzy o zaplanowane na wrzesień rosyjskie ćwiczenia Zapad-2017, które mają się odbyć m.in. na Białorusi.

"To jest po pierwsze kwestia stricte wojskowa i operacyjna, jak ćwiczenia będą przebiegały, ale to ma także wydźwięk polityczny. Wiemy, jak Białoruś dzisiaj zachowuje się w sposób pokazujący pewien niepokój, zobaczymy, jaki będzie tego efekt, jakie będzie postępowanie Rosji. Wielokrotnie mówiłem o tym, że boję się, niepokoję się o to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, szczególnie w perspektywie wyborów, które będą w Rosji w marcu 2018 r." - mówił wiceszef MON.

Kownacki dopytywany, jakie są to obawy, odpowiedział, że "trzeba się liczyć, że wojska rosyjskie, które będą w trakcie ćwiczeń na Białorusi po prostu nie będą chciały opuścić Białorusi". "To jest problem rządu białoruskiego, prezydenta Łukaszenki, ale świadomość tego musimy mieć" - wskazał.