Przedstawiciele kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) oświadczyli w poniedziałek, że nie będą czuli się związani żadnymi ustaleniami zawartymi podczas rozmów pokojowych w sprawie Syrii, które rozpoczęły się w stolicy Kazachstanu Astanie.

Niebezpośrednie rozmowy między przedstawicielami syryjskiego rządu i ugrupowań rebeliantów toczą się pod auspicjami Rosji, Turcji i Iranu. To pierwsze negocjacje z udziałem delegacji reżimu w Damaszku i opozycji od zawieszenia w ubiegłym roku negocjacji w Genewie, zorganizowanych pod patronatem ONZ.

Do udziału w rozmowach w Astanie nie zaproszono jednak YPG ani głównego ugrupowania politycznego syryjskich Kurdów - Partii Unii Demokratycznej (PYD).

Jednostki YPG odgrywają główną rolę w dowodzonej przez USA kampanii przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii i kontrolują znaczne obszary na północy kraju, gdzie od początku konfliktu kurdyjskie ugrupowania wywalczyły sobie pewną autonomię. YPG zasadniczo unikały angażowania się w konflikt z syryjskim rządem pomimo pewnych punktów zapalnych.

Przedstawiciele delegacji prezydenta Baszara el-Asada i rebeliantów poinformowali w poniedziałek, że pierwszy dzień rozmów w Astanie zakończył się bez "wyraźnego postępu". Rzecznik rebeliantów Jehja al-Aridi oświadczył, że "oba obozy pracują nad kwestiami dotyczącymi umocnienia rozejmu", ustanowionego 30 grudnia 2016 roku - dodał.

Członkowie delegacji rebeliantów rozmawiali w poniedziałek m.in. z reprezentantami Turcji, sojuszniczki syryjskich rebeliantów, ale także z delegacją Rosji, która jest wspiera reżim w Damaszku, oraz ONZ. Aridi określił te spotkania jako "długie i produktywne".

Przedstawiciel Rosji na rozmowach w Astanie poinformował, że ostateczne oświadczenie podsumowujące międzysyryjskie rozmowy zostanie uzgodnione we wtorek. (PAP)