To był trudny czas, ale podkreśliliśmy, że opozycja ma prawo mówić własnym głosem i dopominać się o podstawowe wolności - powiedział szef PO Grzegorz Schetyna. Dodał, że posłom PO mówił, że ważne jest jak się kończy protest i "w jakich nastrojach kończy się coś tak spektakularnego".

W piątek w TVP1 szef PO został zapytany o to, że młodzi posłowie Platformy najwyraźniej nie są zadowoleni z zawieszenia protestu na sali sejmowej. "Poradzi pan sobie z tą młodą falą?" - padło pytanie.

"Generalnie sobie radzę z Platformą i mam doświadczenie i pamiętam kamienie założycielskie, bo pamiętam strajki lat. 80, wiele ich organizowałem. I mówiłem o tym wielokrotnie na klubie parlamentarnym, na zarządzie krajowym przez te ostatnie dni: pamiętajcie, że właśnie bardzo ważne jest to jak się kończy taki protest, w jakich nastrojach zamyka się coś tak spektakularnego, musimy być wszyscy razem. I byliśmy, bo przecież i głosowania na zarządzie krajowym i na klubie parlamentarnym były jednogłośne" - powiedział Schetyna.

Na uwagę, że np. poseł PO Sławomir Nitras nie był zadowolony, szef Platformy odpowiedział, że "to nie kwestia budowania satysfakcji jednemu, czy drugiemu posłowi".

"Tu chodzi o sprawę. Zaczęliśmy protestować, bo był problem z obecnością mediów, wyrzucono naszego kolegę z obrad. Trzeba zobaczyć sekwencyjnie jak to było. Można mówić o micie założycielskim, o Solidarności, to jest ważne, ale ważne jest żeby w polityce być skutecznym, dlatego zależało mi na tym, i udało się to zrobić, że akcja przyniosła i polityczny sukces przywrócenia mediów, i też zintegrowała Platformę Obywatelską" - podkreślił Schetyna.

Pytany o efekt protestu powiedział, że jest nim np. to, że dziennikarze mogą być w Sejmie i nieskrępowanie relacjonować to, co się tam dzieje.

"W sprawie dziennikarzy mediów publicznych, prywatnych, narodowych, wszystkich, 27 dni i nocy ludzie PO i inni posłowie, spali na karimatach w sali plenarnej, byli tam, przecież nie w swojej sprawie, czemuś ma to służyć. Jeżeli mówimy o NSZ i o latach 80., o strajkach tamtych dni, no to mówmy o tym, że to są jednak osiągnięcia - wolność mediów, niezależność mediów jest osiągnięciem i tego trzeba pilnować" - mówił szef PO.

Podkreślił, że jeżeli będą zagrożona wolność mediów, wolność zgromadzeń, wolność słowa, prawo opozycji do opisywania rzeczywistości - to trzeba będzie reagować. "To jest rola opozycji" - dodał.

Na pytanie co on sam uzyskał, bo szef Nowoczesnej Ryszard Petru mówi, że Schetyna "grał radykała a potem skapitulował", lider PO odpowiedział, że chciał "przede wszystkim pokazać, że jest odpowiedź na łamanie prawa i złą politykę PiS".

"Dla mnie też jest ważna integracja Platformy, pokazanie nowego jej początku. Jesteśmy rok po wyborach, jesteśmy w nowej sytuacji politycznej i jestem przekonany, bo - mówię to z pełną odpowiedzialnością - zdecydowana większość Platformy była razem i ma poczucie wspólnoty" - dodał.

Szef PO ocenił, że czas protestu w Sejmie "to był trudny czas, trudny też dla parlamentarnej demokracji, ale podkreślający, że opozycja może mieć prawo mówić własnym głosem, może zwracać uwagę na nieprawidłowości, może dopominać się o podstawowe wolności, o obecność wolnych mediów i to jest ważne".

Dodał, że chciałby, aby to była też lekcja pokory dla Prawa i Sprawiedliwości. "Że oni wyciągną wnioski z tego, że nie wystarczy wygrać wybory i mieć większość w parlamencie, żeby móc wszystko" - powiedział Schetyna.

Życzył też marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu i prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, żeby te dwa tygodnie - do wznowienia posiedzenia Sejmu 25 stycznia - "wykorzystali na ocenę tej sytuacji, bo coś zdarzyło się w polskim Sejmie i nie można tego tak zostawić, powiedzieć, że to grupy mało zdyscyplinowanych posłów, czy warchołów, bo to jest język lat 80".

Na pytanie o zmiany w regulaminie - które zapowiedział szef PiS - Schetyna odpowiedział: "Że co, żeby kneblować opozycję? Nigdy się nie zgodzę".

"Nigdy się nie zgodzę, bo byłem marszałkiem Sejmu i wiem jak traktowałem posłów opozycji i Jarosława Kaczyńskiego, Joachima Brudzińskiego, Ryszarda Terleckiego. Prowadziłem obrady i zawsze mieli prawo wypowiadania się, i zawsze mieli prawo riposty, byli traktowani jak wszyscy posłowie. Nie może być tak, że inaczej się traktuje posłów swojej partii, a inaczej opozycji" - powiedział szef PO.

Schetyna został też zapytany, czy nie obawia się odwołania z funkcji wicemarszałków Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO) i Barbary Dolniak (Nowoczesna), które były wśród posłów protestujących na sali sejmowej.

"Byłem na wielu strajkach w latach 80. i zawsze - pamiętam - ostatni punkt, wspominaliśmy to zresztą z Bogdanem Borusewiczem, to zawsze były gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących. Bo ludzie kończący strajk bali się o swoje bezpieczeństwo po. Jeżeli słyszę ministra spraw wewnętrznych, sam byłem ministrem spraw wewnętrznych, jeżeli słyszę prezesa Kaczyńskiego, i są wskazywane wicemarszałkinie, które mają odpowiedzieć za to, że protestowały, że były ze swoimi koleżankami i kolegami..." - mówił Schetyna.

Że złamały regulamin Sejmu w ten sposób - dopowiedział prowadzący rozmowę. "Wszyscy złamaliśmy i powiedzieliśmy: kończymy ten protest i stajemy wokół mównicy i wokół fotela marszałka, żeby łatwiej nas było zobaczyć, żeby łatwiej nas było spisać, bo to jest mentalność milicyjna, nawet nie policyjna. Jeżeli ktoś w taki sposób chce rozmawiać z opozycją, to podkreśla swoją słabość i zawsze na tym przegra" - powiedział Schetyna.

Na uwagę, że jeśli pojawi się wniosek o odwołanie Kidawy-Błońskiej, to pewnie przejdzie, bo PiS ma większość, i wtedy PO nie będzie miała reprezentacji w Prezydium Sejmu, Schetyna odpowiedział: "Ale wszystko może przejść". "Można zawiesić wszystkie kluby opozycyjne i przegłosować konstytucję. Ale o to chodzi? Znaczy w takim kraju mamy żyć? Nie będzie na to zgody" - powiedział szef PO.