Nie będzie tolerancji dla przemocy, ataków uczestników protestów na dziennikarzy, posłów czy posłanki - oświadczył w środę minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i zapowiedział śledztwa ws. incydentów, do których doszło w piątek m.in w związku z manifestacją przed Sejmem.

Ministra, który był gościem TVP Info, pytano o wszczęte przez warszawską prokuraturę okręgową śledztwo w sprawie wydarzeń przed Sejmem - m.in. blokowanie wyjazdu posłów i przedstawicieli rządu przez manifestujących przed budynkiem.

Minister zapowiedział, że prokuratura zajmie się też sprawą ataków na dziennikarza TVP i informacjami przekazywanymi przez posłankę Joannę Muchę (PO), że została pobita przez Straż Marszałkowską.

"Jest szereg zawiadomień, jest informacja ze strony pani posłanki Muchy, że została napadnięta, również poleciłem wszcząć w tej sprawie śledztwo. Nie będę akceptował przemocy wobec posłanek czy to z opozycji, czy z rządu. Jeśli będą dowody, że ktoś się dopuścił działań przestępczych wobec posłanki Muchy czy wobec jakiejkolwiek inne posłanki z PO czy Nowoczesnej, też prokuratura ma pryncypialnie działać, bo przemocy nie możemy tolerować" - mówił minister.

Odniósł się także do manifestacji przed Sejmem. "Sam widziałem niezwykłą agresję osób, które blokowały Sejm. Samochód, którym wyjeżdżałem, też został zablokowany, wyszedłem z tego samochodu, chciałem z nimi porozmawiać, ale zamiast rozmowy słyszałem narastające inwektywy, wyzwiska. (...) Ale mało ja, ja jestem mężczyzną i z tym sobie poradziłem; z uśmiechem pożegnałem się z tymi - w cudzysłowie - protestującymi. Nie możemy natomiast tolerować sytuacji, kiedy na kobiety rzuca się dziki tłum niczym kibole, można nie zgadzać się z panią (Krystyną) Pawłowicz, ale nie można ograniczać jej wolności, stwarzać zagrożenia, rzucać w nią butelką i cieszyć się z tego typu sytuacji" - mówił.

Dodał, że nie mogą być też tolerowane ataki na dziennikarzy - m.in. TVP Info po piątkowych wydarzeniach pokazywała nagranie, na którym widać, jak tłum przeszkadza dziennikarzowi stacji w relacjonowaniu manifestacji. "Dziennikarzy telewizji publicznej tłum otaczał, osaczał, wyzywał, ogłuszał trąbiąc i uniemożliwiał realizowanie czynności dziennikarskiej, bo o tym mówi przecież ustawa gwarantująca dziennikarzom wolność. W tej sprawie też będą śledztwa, są nagrania i osoby, które się tego dopuszczały, niezależnie jakiej sytuacji to dotyczy, (...) zostaną postawieni przed sądem" - powiedział Ziobro.

Śledztwo wszczęte przez warszawską prokuraturę okręgową dotyczy - jak informowała w środę prokuratura - "szeregu zdarzeń mających miejsce na terenie Sejmu i w jego najbliższej okolicy w dniach 16-17 grudnia 2016 roku, a polegających na stosowaniu przemocy wobec posłów oraz innych osób, w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu".

Postępowanie wszczęto na podstawie dwóch artykułów Kodeksu karnego - 191 i 224, które przewidują do 3 lat więzienia dla tego, "kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania" oraz dla tego, kto "przemocą lub groźbą bezprawną" wywiera wpływ na czynności urzędowe organu państwowego.

W piątek w Sejmie posłowie opozycji zablokowali mównicę sejmową, w reakcji na planowane zmiany w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz na wykluczenie z obrad jednego z posłów PO. Potem Sejm, głosami głównie posłów PiS, uchwalił m.in. przyszłoroczną ustawę budżetową - ponieważ mównica była blokowana, obrady odbyły się nie na sali plenarnej, lecz w Sali Kolumnowej. Zdaniem opozycji, przeprowadzone w ten sposób głosowania są nielegalne. PiS zapewnia, że nie to nie jego posłowie złamali prawo, lecz posłowie opozycji, którzy blokowali mównicę.

Przed Sejmem odbyła się zaś manifestacja, podczas której wyrażano poparcie dla pełnej obecności mediów w Sejmie i dla polityków okupujących mównicę. W nocy demonstranci próbowali zagrodzić drogę wyjeżdżającym z Sejmu po głosowaniach przedstawicielom rządu i PiS; policjanci wynosili i odsuwali na chodnik blokujących. Nikogo nie zatrzymano; nie było też informacji, by ktoś odniósł obrażenia.

W tej sprawie materiały, głównie audiowizualne, zabezpieczyła policja. W poniedziałek przekazała je warszawskiej prokuraturze okręgowej. Prokuratura otrzymała też trzy zawiadomienia PO i Nowoczesnej w sprawie domniemanego złamania prawa przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. W tych sprawach nie zapadły jeszcze decyzje.

Według zawiadomień PO i N, Kuchciński miał naruszyć m.in. art. 231 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Nowoczesna wskazała, że marszałek zorganizował i prowadził obrady "w sposób uniemożlwiający posłom wykonywanie swoich praw i obowiązków w postaci dopuszczenia do czynnego udziału w posiedzeniu Sejmu, zadawania pytań, udziału w głosowaniu oraz składania wniosków formalnych". Według N, mogło też dojść do popełnienia przestępstwa przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego oraz nieustaloną liczebnie grupę posłów, "polegającego na wprowadzeniu do dokumentu (listy obecności) niezgodnych z rzeczywistością elementów (podpisu)".

Posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz poinformowała w środę na Twitterze o organizacji "dla obywateli bezpłatnej pomocy prawnej w związku z czynnościami podejmowanymi przez prokuraturę ws. demonstracji pod Sejmem RP". Z kolei poseł PO Andrzej Halicki - również na Twitterze - poinformował, że powołane Platformę Biuro Interwencji Obywatelskich "zapewni bezpłatną pomoc prawną w związku z czynnościami prokuratury" w sprawie wydarzeń pod Sejmem i prosi o kontakt każdą osobę, z którą skontaktuje się prokuratura.