Prezes PLL LOT Marcin Piróg poinformował, że w ciągu 10 dni przewoźnik przetestuje swoją flotę Boeingów, by sprawdzić, czy działają ich systemy awaryjne. Boeing 767, który we wtorek lądował awaryjnie w Warszawie, prawdopodobnie szybko wróci do eksploatacji.

"Samolot po pierwszych oględzinach, pierwszych obserwacjach techników, jest w lepszym stanie niż można się było spodziewać. Jest większe prawdopodobieństwo, że będzie naprawialny i nawet może stosunkowo szybko wrócić do eksploatacji" - powiedział w czwartek dziennikarzom Piróg.

Uszkodzony samolot po lądowaniu blokował przez ponad dobę obydwa pasy startowe lotniska. Prezes LOT zapewnił na konferencji prasowej, że nieprawdziwe są informacje, jakoby samolot można było usunąć z pasa startowego szybciej niż tego dokonano. "Potrzebny sprzęt specjalistyczny - to był jeden warunek. Drugi to przedstawiciele producenta, co było gwarancją tego, że ubezpieczenie będzie działać. Podjęliśmy działania zaraz po wylądowaniu" - powiedział Piróg.

Dodał, że przewoźnik sprawdzi, jak działają systemy awaryjne w sprawnych Boeingach. "W hangarze mamy jeden samolot, który badamy, czy ten system awaryjny działa. W ciągu najbliższych dziesięciu dni cała nasza flota przejdzie podobne testy" - zapowiedział Piróg. Przewoźnik ma pięć Boeingów typu 767-300 ER.

Władze spółki na środowej konferencji prasowej informowali, że główny przegląd techniczny Boeinga 767, który awaryjnie lądował we wtorek, został przeprowadzony w marcu br. Przegląd taki wykonuje się co cztery lata.

Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT wylądował we wtorek po południu awaryjnie na stołecznym lotnisku

W czwartek rzecznik PLL LOT Leszek Chorzewski powiedział PAP, że każda baza techniczna, która robi naprawy samolotów, ma certyfikaty Boeinga. "To, gdzie samolot będzie serwisowany, to wyłącznie kwestia kontraktu i dostępności miejsca" - powiedział.

Wyjaśnił, że są różne przeglądy samolotów - mogą trwać dobę lub kilka dni, a najbardziej gruntowny przegląd - nawet kilka tygodni. Po każdym rejsie samolotu następuje jego przegląd.

Piróg pytany w czwartek na konferencji o koszty, jakie poniósł LOT w związku z awaryjnym lądowaniem, naprawą samolotu i zatrzymaniem lotów z Okęcia, wyjaśnił, że sprawa nie jest zamknięta, a bardzo dużo będzie zależało od wyników pracy komisji ds. badania wypadków lotniczych. Jak poinformował, w środę LOT nie przewiózł 12 tys. pasażerów, co powoduje w działalności operacyjnej przewoźnika ok. 1,5 mln zł straty. Prezes LOT wyjaśnił, że część tych pasażerów skorzysta z rejsów przewoźnika w najbliższych dniach.

Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT wylądował we wtorek po południu awaryjnie na stołecznym lotnisku. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny.

Wszyscy podkreślali zgranie i wzajemną współpracę załogi oraz wzorowe zachowanie pasażerów

Najtrudniejszy był sam moment lądowania - podkreślali podczas konferencji prasowej przedstawiciele załogi Boeinga. "Wszystko udało się dlatego, że załoga zgodnie ze sobą współpracowała. Był spokój, opanowanie i to pomogło przekazać pasażerom nasze emocje. Pasażerowie się uspokoili i nie było w ogóle paniki, czego się spodziewaliśmy. Miałam pierwszy raz taką sytuację w życiu" - powiedziała stewardesa Anna Michalak-Zawadzka.

Dodała, że po wylądowaniu wszyscy natychmiast się ewakuowali, spokojnie, bez paniki, bez płaczu.

Najtrudniejsza była chwila, "kiedy przyszedł do nas szef i powiedział, że niestety na 99 proc. podwozie nie wyjdzie i że ogonem uderzymy delikatnie o ziemię, później silniki uderzą, że może być pożar i że musimy jak najszybciej ewakuować pasażerów" - relacjonowała Michalak-Zawadzka.

Steward Grzegorz Pietrzyk opowiadał, że kiedy samolot zbliżał się do lądowania, myślał o rodzinie, znajomych. "Bardzo chciałem ich jeszcze zobaczyć" - powiedział.

Wszyscy podkreślali zgranie i wzajemną współpracę załogi oraz wzorowe zachowanie pasażerów.

Słowa uznania skierował do załogi samolotu prezes spółki Marcin Piróg. "Jest to duma naszej firmy - ludzie, którzy pokazali przez wartości na pokładzie, to czym ta firma chce być i jakimi wartościami chce żyć. To jest odpowiedzialność, troska o pasażera, praca zespołowa, to jest odwaga, to pomogło uratować samolot, uratować 231 osób" - powiedział.