Pod eskortą policji rozpoczęło się we wtorek burzenie obozowiska migrantów w Calais na północy Francji. Po południu weszły tam ekipy likwidujące namioty i prowizoryczne schronienia migrantów, których przewieziono do ośrodków rozrzuconych po całym kraju.

Robotnicy, wyposażeni w piły elektryczne i lekki sprzęt budowlany, w tym małe buldożery, zaczęli niszczyć obozowisko zwane "dżunglą", które jeszcze do niedzieli było zamieszkane przez 6-8 tys. osób chcących przedostać się przez kanał La Manche do Wielkiej Brytanii.

Wcześniej wolontariusze oraz przedstawiciele władz sprawdzili namiot po namiocie, czy rzeczywiście zostały one opuszczone przez migrantów.

W pierwszej kolejności ekipy zajęły się oczyszczaniem okolic kontenerów, gdzie umieszczeni są nieletni wciąż przebywający w obozowisku. "Chcemy zabezpieczyć ten teren" - powiedziała miejscowa prefekt Fabienne Buccio.

Gdy robotnicy rozpoczynali pracę, w "dżungli" wybuchły prawie jednocześnie dwa pożary; oba zostały szybko ugaszone przez strażaków.

We wtorek z obozowiska ewakuowano ponad 3 tys. osób; w poniedziałek - ponad 2,3 tys. Migranci zostali przewiezieni do ośrodków w różnych rejonach Francji.

Od 6 tys. do 8 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci, głównie z Afganistanu, Sudanu czy Erytrei, mieszkało w obozowisku, skąd mogli nielegalnie próbować przedostać się do Wielkiej Brytanii, po drugiej strony kanału La Manche. Szacuje się, że wśród nich było ok. 1,3 tys. małoletnich bez opieki. 500 z nich utrzymuje, że ma krewnych w Wielkiej Brytanii. Szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve oświadczył w poniedziałek, że Zjednoczone Królestwo przyjmie tych wszystkich, w przypadku których uda się potwierdzić, że mają rodzinę w Wielkiej Brytanii. Według niego władze w Londynie zbadają też przypadki nieletnich bez opieki i bez krewnych na Wyspach.

Według szefowej brytyjskiego MSW Amber Rudd od początku października Wielka Brytania przyjęła 200 nieletnich z "dżungli".