Pomnik Lotników, upamiętniających żołnierzy międzynarodowych sił powietrznych, wspierających powstanie warszawskie, został odsłonięty w czwartek w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego.

Uroczystość odsłonięcia monumentu, autorstwa warszawskiego rzeźbiarza Marka Moderaua, odbyła się w 72. rocznicę lotu, który rozpoczął aliancką powietrzną operację wsparcia dla powstańczej Warszawy. Pomnik upamiętnia heroizm i poświęcenie żołnierzy międzynarodowych sił powietrznych.

W ceremonii udział wzięli kombatanci, uczestnicy powstania warszawskiego, a także wicepremier i minister kultury Piotr Gliński oraz prezydent m. st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. „Powstanie warszawskie było najkrwawszą bitwą w historii Polski (…) Zostaliśmy z gruzami własnej stolicy, znaleźliśmy się w zwycięskiej koalicji, w sytuacji pokonanych, którym narzucono na kilkadziesiąt lat dominację ze Wschodu w ramach bloku sowieckiego. Dopiero od 1989 r. w wolnej, suwerennej i niepodległej Polsce możemy głośno i jawnie mówić o powstaniu warszawskim, symbolu najwyższego bohaterstwa, ofiarności i poświęcenia. A od momentu powstania Muzeum Powstania Warszawskiego (…) możemy być dumni, że polskie państwo w należyty sposób pamięta i dba o pamięć tego powstania” – podkreślił minister kultury.

„Do naszych gorących uczuć i oddanej pamięci dodać wykute w kamieniu wyrazy wdzięczności dla bohaterskich lotników alianckich (…), którzy nieśli z powietrza pomoc dla walczącej Warszawy. Hołd składamy zwłaszcza tym 147 z nich, którzy zapłacili za tę solidarność swoim życiem. To, co zrobili ci bohaterscy lotnicy dla Warszawy, ich wielka odwaga i ofiara, nigdy nie będą zapomniane” – zaznaczył wicepremier.

Jak przypomniała Hanna Gronkiewicz-Waltz, „gdy zapadała decyzja o rozpoczęciu powstania, do prawego brzegu Wisły zbliżała się Armia Czerwona. Powstańcy na jej pomoc liczyli w pierwszych dniach. (…) Okazało się, że Stalin nie chciał uratować Warszawy. Jedynym symbolem solidarnego wsparcia były dla walczącej Warszawy alianckie samoloty z militarną i humanitarną pomocą. Trzeba było niezwykłej odwagi i brawury, by poderwać się z odległych lotnisk, po wielogodzinnym locie dotrzeć nad płonące miasto, by solidarnie spieszyć mu z pomocą. Ci wszyscy lotnicy stali się niejako współuczestnikami śmiertelnego boju o wolność, a z czasem o ocalenie godności i honoru”.

Rozkaz lotu nad powstańczą Warszawą z zaopatrzeniem wydał 4 sierpnia 1944 r. dowódca 1586. Polskiej Eskadry do Zadań Specjalnych, mjr naw. Eugeniusz Arciuszkiewicz, po konsultacji z dowódcą głównej bazy przerzutowej Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza w Brindisi na południu Włoch. Nad Warszawę poleciały z zaopatrzeniem cztery samoloty bombowe.

Drogą lotniczą alianci przekazywali walczącym od czterech dni powstańcom broń i amunicję, środki opatrunkowe, lekarstwa i żywność. Pomoc podtrzymywała także na duchu powstańców i cywilną ludność stolicy. Samoloty alianckie zrzuciły nad Warszawą i placówkami podwarszawskimi ponad 200 ton zaopatrzenia. W ręce powstańców trafiła mniej niż połowa.

W operacji powietrznego wspierania powstańczego zrywu, która trwała do 21 września, uczestniczyli piloci z Polski, a także Wielkiej Brytanii, Kanady, Afryki Południowej, Australii i Stanów Zjednoczonych. W trakcie akcji zginęło lub zostało uznanych za zaginionych 147 lotników: 59 z Polskich Sił Powietrznych, 31 z brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, 45 z Południowo-Afrykańskich Sił Powietrznych i 12 pilotów z Amerykańskich Sił Powietrznych.

Prof. Andrzej Krzysztof Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, przypomniał słowa telegramu, jaki wysłał marszałek Jan Smuts, premier Związku Południowej Afryki do prezydenta RP Władysława Raczkiewicza: „W związku ze stratami, poniesionymi nad Warszawą przez lotnictwo Południowej Afryki, jesteśmy dumni, że mogliśmy stanąć u boku Warszawy w godzinie jej najciężej próby”.

„Przez pierwsze trzy dni słuchaliśmy dział zza Wisły. Ale kiedy czwartego dnia działa zamilkły (…) z nadzieją patrzyliśmy w niebo” - powiedział członek prezydium Związku Powstańców Warszawskich płk Edmund Baranowski. „W nocy z 4 na 5 sierpnia wystartowało na teren Polski 26 samolotów, ale żaden nie miał zgody na dokonanie zrzutów na miasto. Cztery polskie załogi naruszyły ten zakaz (…) To był zbawczy rzut. Wczesnym rankiem 5 sierpnia Niemcy rozpoczęli potężny atak pancerny na Wolę. Gdyby nie zrzutowa broń, którą otrzymaliśmy w nocy, Wola by padła po kilku godzinach walki” - podkreślił.

„Ci, którzy byli na górze – piloci – to byli nasi towarzysze broni. W wielu przypadkach to byli ludzie w naszym wieku - dwudziesto-, dwudziestodwuletni - którzy z nadzwyczajną odwagą nadciągali nad Warszawę. To nie była łatwa podróż: 1400 kilometrów, kiedy po drodze były niemieckie nocne myśliwce, artyleria. Tym niemniej, pomoc była zbawcza” – zaakcentował.

Powstanie warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne, wyniosły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, niemal całkowicie zburzonego i spalonego po upadku powstania 3 października. (PAP)