Bułgarski parlament dużą większością głosów przyjął w czwartek ustawę wprowadzającą obowiązek głosowania w wyborach, by walczyć w ten sposób z niską frekwencją i kupowaniem głosów. Znajdzie to zastosowanie już w październikowych wyborach prezydenckich.

W wyborach parlamentarnych w październiku 2014 roku frekwencja wyniosła 48,6 proc. i była najniższa od przemian demokratycznych w Bułgarii w 1990 roku.

Rząd przekonuje, że obowiązkowe głosowanie wzmocni mandat deputowanych pochodzących z powszechnych wyborów. Wyższa frekwencja ma także ograniczyć skutki procederu kupowania głosów w wyborach, co - jak się ocenia - jest prawdziwą plagą w tym najbiedniejszym kraju Unii Europejskiej.

Jedyną sankcją przewidzianą za brak udziału w wyborach ma być wykreślenie z list wyborców. Jednocześnie nowe przepisy przewidują możliwość natychmiastowego ponownego wpisania wyborcy na listę.

Analityk Andrej Rajczew z instytutu Gallupa ocenił w telewizji BNT, że brak sankcji finansowych znacząco osłabi rzeczywiste działanie nowego prawa i jest "głupim kompromisem".

Kary finansowe za absencję wyborczą są przewidziane np. w Belgii, która jest jednym z nielicznych europejskich krajów, gdzie głosowanie jest obowiązkowe. W praktyce jednak grzywny nie są tam egzekwowane.(PAP)