Niewykluczone, że w tym podejściu nie będzie rozstrzygnięcia w konkursie na prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W takim wypadku premier Ewa Kopacz będzie musiała wskazać tymczasowego zarządzającego
Czym rządzi prezes ZUS / Dziennik Gazeta Prawna
Dowodzi tego oficjalna lista kandydatów na prezesa Zakładu zamknięta wczoraj. Jest na niej pięć nazwisk: Katarzyna Kalata, Piotr Kobierski i Adam Niedzielski z Warszawy, Michał Schröder z Gdyni i Edyta Stępień z Częstochowy. Kandydatów było 14, ale tylko ta piątka spełniła wymogi formalne, choć nie były one szczególnie wyszukane: co najmniej 6-letni staż pracy, w tym co najmniej 3-letni na stanowisku kierowniczym, posiadanie wykształcenia i wiedzy z zakresu spraw należących do właściwości ZUS.
Osobom znającym się na ubezpieczeniach społecznych większość tych nazwisk nic nie mówi. Najbardziej doświadczony w tym gronie jest Adam Niedzielski, obecnie dyrektor departamentu strategii i funduszy europejskich w resorcie sprawiedliwości, wcześniej szef departamentu kontrolingu w ZUS.
Dotychczasowy przebieg konkursu zapowiada, że mogą być spore kłopoty z wyłonieniem prezesa Zakładu w miejsce odchodzącego we wtorek Zbigniewa Derdziuka. Powody są dwa. – Bliskie wybory nie sprzyjają zgłaszaniu się poważnych kandydatów – zauważa jeden z członków rządu. Nowy rząd i premier mogą bowiem oznaczać wymianę również na stanowisku szefa ZUS. Drugi powód to sam konkurs. Skoro nie ma pewności wyboru, to osoby z dużymi nazwiskami nie chcą ryzykować ewentualnej porażki.
W takiej sytuacji premier Kopacz może nie zdecydować się na nominację żadnego z kandydatów i powierzyć kierowanie Zakładem tymczasowo jednemu z wiceprezesów.
Nieznani szerzej kandydaci wywołali konsternację zarówno w resorcie pracy, jak i ZUS. Rozmawialiśmy wczoraj z jedną z kandydatek, dr Katarzyną Kalatą. Jest prawnikiem, doktoryzowała się z ubezpieczeń społecznych. – Nasze państwo jest przygotowane na zmiany. Osoby młode, kompetentne i ambitne, niezwiązane z partiami politycznymi, mają szanse. Dlatego złożyłam aplikację – mówi Katarzyna Kalata.
Obecnie jest prezesem własnej spółki, zarządza kilkunastoosobowym zespołem, wcześniej była szefową działu personalnego w innej firmie.
Tyle że ZUS jest faktycznie największą instytucją publiczną, jego prezes zarządza 200 mld zł na ubezpieczania społeczne i nadzoruje ponad 40 tys. pracowników. Dlatego zaskoczeniem mimo wszystko było to, że kandydatury nie zgłosiła rzecznik ubezpieczonych Aleksandra Wiktorow czy inna była szefowa Zakładu Anna Bańkowska z SLD. W szranki nie stanęli także Michał Jonczynski, wiceprezes ZUS, i Paweł Wojciechowski, były minister finansów i przedstawiciel Polski w OECD. Wszystkich nieoficjalnie wymieniało się jako potencjalnie zainteresowanych posadą.
W procedurze naboru jest pięć osób i musi ona zostać doprowadzona do końca. We wtorek po Wielkanocy kandydaci mają napisać test. Mają być w nim zadania sprawdzające wiedzę o systemie ubezpieczeń społecznych i związanych z nim finansach publicznych oraz ogólną orientację w kwestiach organizacji państwa. Po teście w połowie kwietnia komisja, której przewodzi wiceminister pracy Marek Bucior, ma przedstawić ministrowi pracy maksymalnie trzy kandydatury, spośród których wybierze faworyta i wskaże go premier Kopacz. – Ustawa mówi, że należy wskazać do trzech kandydatów. To może oznaczać także zero – zauważa jedna z osób znających procedury wyboru. Prezes ZUS w praktyce realizuje politykę rządu, więc z punktu widzenia gabinetu mianowanie na to stanowisko osoby nieznanej, do której premier nie ma zaufania, mogłoby być pozbawione sensu.
W tym roku z powodu inflacji rząd zdecydował się na zupełnie nowy rodzaj podwyżki emerytur z powodu niskiej inflacji. W praktyce oznacza to podwyżkę kwotową dla znacznej części emerytów, a dla reszty nieco wyższą według obecnej formuły waloryzacji: inflacja plus 20 proc. wzrostu płac. Wszystko wskazuje na to, że także tegoroczna inflacja będzie niska. W związku z tym jest bardzo prawdopodobne, że w roku wyborczym rząd ponownie będzie chciał wdrożyć taki mechanizm. Jego plusem jest podwyższanie najniższych emerytur, ale jednocześnie podbija wysokość dużej części emerytur powyżej inflacji. Co oznacza większe wydatki na emerytury w latach, gdy inflacja pójdzie w górę. Prezes może się znaleźć między młotem a kowadłem. Bo hojność dla emerytów może w kolejnych latach negatywnie rzutować na finanse Zakładu.
Zgodnie z ustawą wydłużającą wiek emerytalny w 2016 roku rząd ma dokonać kolejnego przeglądu emerytalnego. Ma on ocenić skutki wydłużenia wieku oraz zaproponować ewentualne korekty. Już w tej chwili Kancelaria Prezydenta pracuje nad rozwiązaniami dodającym długi staż pracy jako dodatkowe kryterium umożliwiające przejście na emeryturę przed osiągnięciem odpowiedniego wieku. Obecna ekipa w resorcie pracy na razie nie robi żadnych przymiarek, czeka na wybory. Zmiana rządu może oznaczać zupełnie inne pomysły ewolucję systemu emerytalnego.