W Nowym Jorku od dwóch dni trwają protesty. Ich powodem jest decyzja ławy przysięgłych, która nie postawiła w stan oskarżenia białego policjanta odpowiedzialnego za śmierć Afroamerykanina.

Nowojorczycy manifestujący przeciwko brutalności funkcjonariuszy skandowali, "nie będzie spokoju bez sprawiedliwych sądów, policjanci są od pilnowania, a nie zabijania". Ponad 2 tysiące osób protestowało w pobliżu ratusza i siedziby nowojorskiej policji. Następnie demonstranci przeszli przez most brookliński, paraliżując ruch.

Powodem protestów jest śmierć czarnoskórego Erica Garnera. Podczas aresztowania, nielegalnie sprzedający papierosy Garner stawiał opór. Policjanci użyli siły. Jeden z nich zastosował chwyt, który doprowadził do śmierci mężczyzny.

Zajście sfilmowali przechodnie i opublikowali nagranie w internecie. Prokuratura rozpoczęła śledztwo. Na podstawie dowodów, ława przysięgłych stwierdziła, że nie ma podstaw, aby postawić policjanta w stan oskarżenia. To wywołało oburzenie.

Mimo że protesty są na razie pokojowe, władze miasta obawiają się, iż może dojść do rozruchów. Czarnoskórzy przywódcy zapowiadają bowiem nasilenie akcji protestacyjnych.