Ma nadwagę, nie stać go na wakacje i nie ufa systemowi politycznemu, który układa mu życie. A mimo to czuje się szczęśliwy.
Co czwarty Polak żyje w złych warunkach sanitarnych. Ponad 36 proc. źle ocenia swój domowy budżet, a blisko połowa przyznaje, że gdyby nagle musiała ponieść niespodziewany większy wydatek, miałaby problem z zachowaniem płynności finansowej – wynika z opublikowanego właśnie przez Główny Urząd Statystyczny raportu „Jakość życia w Polsce”. Publikacja zbiera i podsumowuje najważniejsze wskaźniki jakości życia w naszym kraju. Wiele z nich jest co najmniej niepokojących. Źle jest na przykład z naszym zdrowiem – co czwarty Polak przyznaje, że ma problemy, które utrudniają mu wykonywanie codziennych czynności, a połowa osób powyżej 15. roku życia ma nadwagę lub otyłość.
Dalekie od optymistycznych są też wskaźniki związane z naszym funkcjonowaniem w społeczeństwie. Tylko 43 proc. Polaków deklaruje zaufanie do innych osób. Choć generalnie czujemy się bezpiecznie w miejscu zamieszkania, jedynie co trzeci z nas ufa policji. Fatalnie oceniamy też system polityczny i prawny, co zresztą odbija się na frekwencji wyborczej. W ostatnich wyborach do Sejmu głosowało 48,9 proc.
W raporcie może jednak zaskoczyć ostatnia strona, na której opublikowane zostały wskaźniki subiektywnego dobrobytu. Okazuje się, że poczucie sensu w życiu deklaruje aż 73 proc. z nas. Zadowolenie z życia, ogólnie rzecz biorąc – ponad 70 proc.
– Ludzie pytani o sens życia mogą to rozumieć dwojako. Z jednej strony w sensie religijnym, wtedy jest związany z wiarą. Z drugiej życie ma dla nich sens, kiedy jest podporządkowane konkretnemu celowi. Najważniejsze są wtedy rodzina i pasja – tłumaczy Agnieszka Nogal, filozof z Uniwersytetu Warszawskiego. – 70 proc. to jednak bardzo dużo. To wynik wbrew dominującym prądom kulturowym, czyli nastawieniu na konsumpcjonizm – dodaje.
Według badań najbardziej zadowoleni z życia są uczniowie i studenci, a także osoby pracujące poza rolnictwem. Poczucie zadowolenia z życia było tym wyższe, im lepiej wykształcony był badany.
Eksperci twierdzą, że rozbieżności w wynikach badania nie są zaskakujące. Prof. Janusz Czapiński, socjolog i autor cyklicznych badań Diagnoza Społeczna, twierdzi, że w naszej naturze jest bardzo pozytywne wypowiadanie się o relacjach z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. – Znacznie gorzej postrzegamy szersze otoczenie. Sprawy takie jak zadowolenie z wykonywanej pracy, ilość i sposób spędzania wolnego czasu czy stan budżetu domowego nie są jednak najważniejszymi czynnikami, które wpływają na ogólne zadowolenie z jakości życia – wyjaśnia Czapiński i dodaje, że najważniejszymi determinantami naszej satysfakcji z życia są wiek, małżeństwo, dobre relacje w szerszej rodzinie i przyjaciele. W opinii Czapińskiego, jeśli w tych aspektach wiedzie nam się dobrze, brak wymarzonej pracy czy urlopu nie powinien wpłynąć na ogólny wymiar zadowolenia.
W ostatniej edycji Diagnozy Społecznej badacze udowodnili zresztą, że to od tego, czy człowiek jest szczęśliwy, zależą inne aspekty jego życia, a nie odwrotnie. Dla przykładu: to nie małżeństwo daje szczęście, ale osoby bardziej zadowolone z życia mają na nie większą szansę. Podobnie z zarobkami – wyższe osiągają zwykle ludzie szczęśliwsi.
Po co badać, czy ludzie czują sens życia? Kwestia może wydaje się trywialna, ale na świecie jest traktowana coraz poważniej. – Poprawa i ograniczenie nadmiernych różnic w jakości życia różnych grup ludności stanowią podstawowy cel współczesnych koncepcji rozwoju społeczno-ekonomicznego. Wyrównywanie dysproporcji w szeroko rozumianym poziomie życia i eliminowanie wykluczeń społecznych stanowi także priorytet polityki społecznej Unii Europejskiej – mówi Anna Bieńkuńska z departamentu badań społecznych i warunków życia GUS.
Niektóre kraje na samych badaniach nie kończą. W Bhutanie szczęście narodowe brutto (GNH) stało się podstawowym miernikiem rozwoju. Nie tyle alternatywnym, ile zastępującym produkt krajowy brutto na osobę. Wskaźnik GNH wprowadził poprzedni król himalajskiego kraju. Oparł go na założeniu, że każda jednostka dąży do szczęścia w życiu, a więc stopień realizacji tego dążenia powinien być miarą rozwoju państwa. Wzrost gospodarczy miał być w tym układzie nie celem samym w sobie, ale sposobem na zapewnienie dobrej edukacji, opieki zdrowotnej i odpowiedniego standardu życia. Bo, w opinii króla, to właśnie zdrowie, poczucie bezpieczeństwa, dostęp do mieszkań i stałego dochodu jest podstawą zadowolenia ludności.
Podobne założenia ma publikowany corocznie w Stanach Zjednoczonych Social Progress Index, w którym zamożność jest tylko jednym z wielu wskaźników rozwoju. Na równi ze stanem środowiska czy bezpieczeństwem obywateli. W kwietniu, po opublikowaniu wyników raportu za 2013 rok, pisaliśmy, że w wielu kategoriach indeksu Stany Zjednoczone w tyle zostawia i Polska.