Jacek Rostowski, komentując ujawnioną przez "Wprost" rozmowę między prezesem NBP Markiem Belką a byłym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem, przekonywał na antenie RMF FM, że jest zdziwiony treścią rozmowy ponieważ "żył w przeświadczeniu, że z prezesem Belką żyją doskonałych stosunkach".

W czasie rozmowy z Belką Sienkiewicz pytał prezesa NBP, czy w kryzysowej sytuacji istniałaby możliwość finansowania przez NBP deficytu budżetowego. Belka jako jeden z warunków realizacji takiego scenariusza wymienił odejście z rządu wicepremiera Jacka Rostowskiego. Kilka miesięcy później Rostowski rzeczywiście odszedł z rządu, a na stanowisku ministra finansów zastąpił go Mateusz Szczurek.

Rostowski w RMF FM zapewnił, że z całą pewnością to nie Belka z Sienkiewiczem doprowadzili do jego odejścia z rządu. - Ani jedna, ani druga strona tego domniemanego dealu nie była możliwa. Po pierwsze, nie było potrzeby doprowadzenia do mojej dymisji, bo dokładnie w lipcu powiedziałem premierowi, że będę chciał odejść w trakcie rekonstrukcji. Po drugie nie było żadnej możliwości użycia tego rodzaju zapisów, o których mowa, do wspierania ambicji politycznych rządzących. Jeden pan drugiemu panu sprzedawał most Kierbedzia - ironizował Rostowski.

Były minister finansów przyznał jednocześnie, że "gdyby pojawiła się próba używania takich zapisów, do finansowania deficytu, w sytuacji nie kryzysowej on by był temu przeciwny". - Przeciwstawiłbym się i nie byłbym jedyny - podkreślił. Dodał, że w związku z ujawnieniem treści rozmowy "być może potrzebny jest zapis w Konstytucji zapewniający niezależność rządu od NBP".

Rostowski kończąc wątek rozmowy Sienkiewicz-Belka stwierdził, że szef MSW mu zaimponował deklarując na antenie TVN24 iż po złapaniu osób odpowiedzialnych za podsłuch w restauracji "Sowa i Przyjaciele" odejdzie z rządu i polityki.