Za ponad 8 tygodni, 12 czerwca, w Brazylii początek 20. mistrzostw świata w piłce nożnej. Tymczasem, jak wynika z najnowszego sondażu ośrodka Datafolha, opublikowanego w tym tygodniu w Brazylii - po raz pierwszy odsetek popierających organizację mundialu spadł poniżej 50 procent.

Piłka nożna to sport narodowy Brazylijczyków. Najnowsze badanie wskazuje, że ponad połowa z nich twierdzi, iż mundial przyniesie więcej problemów niż korzyści. A jeszcze sześć lat temu, po przyznaniu Brazylii prawa do organizacji mistrzostw, szczęśliwych było prawie 8 na 10 obywateli tego kraju.

Radość ustąpiła miejsca obawom, że Brazylia nie zdąży z przygotowaniami oraz niezadowoleniu ze stale rosnących kosztów imprezy. "Wielu obywateli wolałoby przeznaczyć państwowe pieniądze na poprawę usług publicznych" - wyjaśnia dziennikarz gazety "O Globo" Antonio Gois i dodaje, że obywatele porównują na przykład jakość stadionów budowanych specjalnie na mistrzostwa z własną codziennością. "Chcemy też edukacji i służby zdrowia na poziomie standardów FIFA - tak mówią ludzie - i żeby tak się stało upłynie wiele czasu, ale to najważniejsza sprawa do załatwienia w przyszłości" - mówi dziennikarz.

Ale ekonomistka, profesor Lia Pereira podkreśla, że przy wydawaniu pieniędzy nie było wyboru między mundialem a poprawą usług publicznych.

"Trzeba było płacić więcej choćby za budowy, ponieważ były opóźnienia. I ludzie mają rację mówiąc, że było to zbyt drogie. ale nie można tak stawiać sprawy - że jeśli nie będzie mundialu to sytuacja sama się poprawi" - wyjaśnia ekonomistka.

Pojawia się jednak pytanie, czy sytuacja się nie pogorszyła. Wystarczy przypomnieć, że wielkie protesty przeciwko mundialowi, które przetaczają się przez Brazylię, rozpoczęły się w związku z 20-procentową podwyżką cen biletów komunikacji miejskiej w czerwcu zeszłego roku.

Brazylijczycy negatywne emocje wobec mundialu wiążą także z rosnącymi cenami innych artykułów.