Opóźnienia, wielkie inwestycje i olbrzymie protesty oraz pytania o to, co społeczeństwo będzie miało z mundialu? Od wielu miesięcy trwa wielka debata publiczna w Brazylii, w której 12 czerwca rozpoczną się mistrzostwa świata w piłce nożnej, po co kraj organizuje tak kosztowną imprezę.

Szacunki mówią już o całkowitych wydatkach od 11 do 15 miliardów dolarów i to w państwie, w którym nierówności społeczne są jednymi z największych na świecie.

Często słychać głosy, że będzie to najdroższy mundial w historii. A, że Brazylia to dynamicznie rozwijający kraj się i ludzie są coraz lepiej wyedukowani to i ich oczekiwania jeśli chodzi o usługi publiczne rosną.

Wielu chce więc aby w parze z inwestycjami na mundial zwiększono nakłady na służbę zdrowia czy edukację - tłumaczy dziennikarz gazety "O Globo" Antonio Gois: "wszyscy będą się cieszyć z mistrzostw, ale nie powinno to przesłaniać krytycznego myślenia i właśnie dlatego chcemy więcej niż tylko zabawy".

Nawet legendarny brazylijski piłkarz Romario - w wywiadzie dla BBC przyznał, że ze względy na astronomiczne wręcz wydatki solidaryzuje się z protestującymi przeciwko mistrzostwom: "nie widzę nic pozytywnego w tych mistrzostwach.

Brazylia całkowicie przegrała mundial, choć mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze jeśli chodzi o organizację". Natomiast jak przekonuje FIFA - dzięki inwestycjom choćby w lotniska czy drogi Brazylijczycy w długiej perspektywie docenią korzyści z mundialu.

Brazylia organizowała już raz mundial - w 1950 roku. Opinie na temat zysków przeprowadzonej wówczas imprezy są podzielone.