Szefem resortu rolnictwa został Jan Krzysztof Ardanowski. Zadanie: opracować program osłabiający skutki zmian klimatycznych

Już wiadomo, że skala suszy jest jedną z największych w ostatnich latach, co oznacza również ryzyko dużych strat w rolnictwie. Premier Mateusz Morawiecki mówił wczoraj, że bilans wodny, czyli różnica między wielkością opadów a zapotrzebowaniem na wodę dla upraw, jest ujemny i luka ta stale się zwiększa.
– W czerwcu jest do tej pory gorszy niż w najgorszych latach suchych 2006 i 2015 r., więc te straty mogą okazać się bardzo znaczne – mówił wczoraj szef rządu. Jak znaczne? Według Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach w krytycznym 2006 r. plony z niektórych upraw były mniejsze nawet o jedną trzecią niż rok wcześniej.
Obecnie susza najbardziej zagraża uprawom zbóż, a także plantacjom truskawek oraz owoców rosnących na krzewach, w mniejszym stopniu sadom. Już ponad połowa całego areału upraw jest dotknięta suszą. W przypadku zbóż jarych to 65 proc. gruntów, na których dokonano zasiewów, a zbóż ozimych – niemal 49 proc. Z podobną skalą problemu borykają się plantatorzy owoców z krzewów, bo niedobór wody dotknął już blisko połowę plantacji.
Minister Jan Krzysztof Ardanowski zaapelował wczoraj do samorządów, by te włączyły się do usuwania skutków suszy. Chodzi przede wszystkim o oszacowanie strat. Szef resortu rolnictwa mówił po posiedzeniu rządu, że jest możliwa pomoc finansowa dla rolników, m.in. z budżetu.
– Można też stosować ulgi w czynszu dzierżawnym za czas niższych plonów, czyli mniejszych przychodów rolników. Można też stosować wsparcie w systemie de minimis. Ale do tego wszystkiego potrzebne jest oszacowanie strat w każdej gminie, w każdej wsi, gdzie występuje susza – mówił minister Ardanowski. Tę pracę muszą wykonać samorządy.
To jednak rozwiązania doraźne, tymczasem wiele wskazuje na to, że problem będzie się nasilał. Duże susze na obszarze jednej trzeciej powierzchni Polski powtarzają się od lat 80. XX w. – O stepowieniu Polski pisano już przed II wojną światową. Teraz widać, że w ciągu najbliższych lat ten proces będzie się nasilać. Opady będą podobnej wielkości, ale dużo bardziej gwałtowne – mówi prof. Wojciech Józwiak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. To będzie powodować, że woda będzie spływać, a nie zostawać w glebie. Dlatego należy przygotować rolnictwo do tego, że susza będzie coraz częstszym zjawiskiem.
– Są rolnicze sposoby ochrony przed nią – to stosowanie nawozów organicznych, zwłaszcza obornika (co zwiększa pojemność wodną gleby), a także gatunków roślin odpornych na stres suszy – podkreśla prof. Józwiak. Z badań jego instytutu wynika, że gospodarstwa stosujące te metody były o jedną czwartą zyskowniejsze od pozostałych. Problem polega na tym, że produkcja zwierzęca jest raczej koncentrowana, a mniejsze gospodarstwa pozbywają się inwentarza.

Równie dużym wyzwaniem ma być ASF, czyli afrykański pomór świń. Praktycznie codziennie pojawiają się nowe ogniska tej choroby. Prostych recept na walkę z zagrożeniem nie ma. – W ostatnich latach okazało się, że rozprzestrzenianie wirusa to nie tyle efekt wędrówek zarażonych dzików, ile „podróży” wirusa na ludzkich ubraniach i w przewodach pokarmowych. A nie powstrzyma się przepływu ludzi na terenie Unii, gdzie granice są otwarte – podkreśla prof. Józwiak. Zwraca uwagę, że skuteczne recepty są często radykalne. Np. Holandia zdecydowała się na wybicie większości stad świń i odbudowano hodowlę dopiero po kilku latach. Koszty polityczne takich działań mogą być jednak tak duże, że nie wiadomo, czy nowy minister zdobędzie się na to, by w ogóle je zaproponować. Tym bardziej, że wieś będzie jednym z głównych pól politycznego starcia w wyborach samorządowych.